
Wywiad z Marią Mazur – dyrektor Żłobka Samorządowego w Chęcinach, która z niezwykłą pasją, wrażliwością i konsekwencją tworzy miejsce przyjazne najmłodszym, doskonale rozumiejąc, że to właśnie pierwsze lata życia mają kluczowe znaczenie dla dalszego rozwoju dziecka. W rozmowie opowiada o swojej drodze zawodowej, wyzwaniach związanych z kierowaniem placówką, ale także o codziennych radościach płynących z towarzyszenia dzieciom w ich pierwszych, najważniejszych krokach ku samodzielności. Jej zaangażowanie oraz otwartość na nowoczesne i świadome metody pracy zostały docenione nie tylko przez rodziców i lokalną społeczność, lecz także na arenie ogólnopolskiej. Podczas Gali Liderek i Liderów projektu Akademia Wsparcia Rozwoju Malucha została uhonorowana statuetką „Liderka Roku”, będącą wyrazem uznania dla jej pracy.
– Na początek chciałabym, aby opowiedziała Pani o sobie. Skąd Pani pochodzi? Jak wyglądało Pani dzieciństwo? I, czy już od dziecka marzyła Pani o pracy z najmłodszymi?
– Pochodzę z województwa mazowieckiego, ze wsi Słowiki Nowe. Urodziłam się w miasteczku między Warszawą a Dęblinem – w Kozienicach. Mam pięcioro rodzeństwa, także w domu zawsze było wesoło. Z racji tej, że jestem najmłodsza, już w wieku 10 lat zostałam ciocią (śmiech) i już wtedy byłam taką opiekunką dla moich siostrzeńców i siostrzenic. Wówczas czułam, że radzę sobie z dzieciakami i mam do nich dobre podejście.

Pani Maria Mazur za czasów przedszkolnych (zdjęcie od lewej) oraz w szkole podstawowej (zdjęcie po prawej)
A jeśli chodzi o moje dzieciństwo to wiadomo, jak to na wsi – było trochę pracy fizycznej. Lubiłam się uczyć. Od zawsze tkwiła we mnie pasja do nauki i rozwijania się. Po szkole podstawowej przyszedł czas na liceum. Już wtedy wybrałam profil językowy – z językiem angielskim w Kozienicach.
Pani Maria Mazur w klasie maturalnej
Po liceum nadszedł czas wyboru studiów. Nie ukrywam, że ze względów finansowanych, wspólnie z rodzicami szukaliśmy czegoś, abym nie musiała wynajmować mieszkania, tylko mogła dojeżdżać na zajęcia z domu rodzinnego. Takim moim zamysłem był kierunek na uczelni w Radomiu – edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych. Niestety, jako niedoświadczona w tym temacie, trochę zagubiona, pierwszy raz stanęłam przed sztalugą na egzaminie. Nie zdawałam sobie wówczas sprawy, że tak będzie wyglądał egzamin. Trwał trzy dni i był dosyć trudny. Nie udało mi się dostać na te studia. Może i szczęśliwie? Bo koniec końców poszłam na studia do Kielc – na Akademię Świętokrzyską, na kierunek: pedagogika ogólna ze specjalnością edukacja wczesnoszkolna i przedszkolna z nauczaniem języka angielskiego. Ukończyłam licencjat, w dalszej kolejności studia magisterskie na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego o tej samej specjalności. Już podczas studiów pracowałam z dziećmi. Były to punkty przedszkolne, gdzie uczyłam języka angielskiego, praca w prywatnym przedszkolu, a później udało mi się znaleźć pracę już w Publicznym Przedszkolu nr 32 na kieleckim Bocianku, gdzie przepracowałam w sumie 8 lat. Miałam tam wychowawstwo i uczyłam języka angielskiego. W międzyczasie ukończyłam studia podyplomowe oraz filologię angielską. Mogę powiedzieć, że praca z dziećmi sprawia mi dużo radości, przyjemności i satysfakcji. Miło jest patrzeć, jak się rozwijają i jak to, co robię sprawia im dużo frajdy.

Pani Maria Mazur w pracy w Publicznym Przedszkolu nr 32 na kieleckim Bocianku. Na pierwszym zdjęciu z córką Laurą
– Podczas pracy w przedszkolu jedną z podopiecznych była Pani córka. Jak Pani to wspomina?
– To prawda. No nie było to łatwe (śmiech). Praca z własnym dzieckiem, gdzie uwagę trzeba poświęcić także innym dzieciom jest naprawdę trudna. Pojawia się wtedy ten element zazdrości, dlatego zawsze starałam się jakoś angażować córkę np. aby mi coś przytrzymała, podała, czy włączyła muzykę. Mam dwie córki, obecnie w wieku 14 i 11 lat. Obie uczą się w szkole muzycznej w Kielcach. Dodatkowo mają swoje zainteresowania tj. karate, tańce. I obie chodziły do żłobka, co uważam za duży plus, bo szybko stały się samodzielne i pozytywnie wpłynęło to na ich rozwój (uśmiech).
– Jak długo pełni Pani funkcję dyrektora Żłobka Samorządowego w Chęcinach?
– Pełnię tę funkcję od grudnia 2018 roku, więc już siedem lat.
– Jak trafiła Pani do Chęcin?
– Jako młode małżeństwo szukaliśmy różnych alternatyw – począwszy od zakupu mieszkania po rozglądanie się za działką. To był zupełny przypadek. Mąż pewnego razu poszedł po bułki, kupił Anonse i zobaczył, że w Chęcinach jest działka na sprzedaż. Przyznam, że urzekła mnie ta okolica i ten spokój. Jak zamieszkaliśmy w Chęcinach był to 2012 rok. Po 6 latach dojeżdżania do pracy do Kielc pojawił się konkurs na dyrektora Żłobka Samorządowego w Chęcinach. Nie ukrywam, że zależało mi na pracy w bliskim sąsiedztwie i udało się (uśmiech).
– Jakie są najważniejsze zadania dyrektora żłobka?
– Jak objęłam stanowisko dyrektora musiałam zająć się organizacją w zasadzie wszystkiego od podstaw. Począwszy od napisania wszystkich regulaminów, zrekrutowania pracowników, czy dzieci do żłobka. Trzeba było zrobić taką solidną bazę, na której możemy pracować do tej pory. Nie ukrywam, że mogłam liczyć na dużą pomoc ze strony Urzędu oraz Pana Burmistrza. Pierwszy miesiąc swojej pracy spędziłam właśnie w urzędzie, gdzie czułam duże wsparcie merytoryczne. Obecnie moimi głównymi zadaniami tak w skrócie są m.in. organizacja pracy opiekunów i pracowników pomocniczych, organizacja wydarzeń, czuwanie nad bezpieczeństwem naszych najmłodszych. Wszytko musi być przemyślane i oczywiście skonsultowane z rodzicami.
– Ilu podopiecznych obecnie uczęszcza do żłobka i jak wygląda struktura grup?
– Obecnie do żłobka uczęszcza 59 dzieci, a w sumie mamy miejsca dla 70. Są cztery grupy, z podziałem na wiek – Słoneczka, Gwiazdeczki, Serduszka i Kwiatuszki. Starałam się wybierać takie nazwy, które łatwo będzie zilustrować.
– Jakie metody pracy z dziećmi są stosowane w żłobku? Wiem, że kładziecie Państwo duży nacisk na rozwój emocjonalny, społeczny i ruchowy dzieci.
– Jak najbardziej tak. Ogólnie staramy się, żeby każde dziecko w naszym żłobku czuło się swobodnie i bezpiecznie. Stosujemy takie metody pracy, które pobudzają kreatywność i wspierają rozwój dziecka, a nie nakazują, co konkretnie ma robić. Jest to więc swobodna zabawa poprzez różnego rodzaju eksperymenty, zabawy sensoryczne, głośne czytanie książeczek, zajęcia muzyczne, ruchowe, czyli wszystko to, co wpływa na rozwój. W tym wieku dzieci chłoną najbardziej i to procentuje w przyszłości.
– Z roku na rok pojawiają się nowe metody pracy, jest potrzeba dostosowywania się do nowych standardów. Wiem, że bierze Pani udział w licznych szkoleniach i konferencjach. W dniach 1–2 grudnia, już po raz drugi, uczestniczyła Pani w konferencji najmlodsi.pl. Podczas Gali Liderek i Liderów projektu Akademia Wsparcia Rozwoju Malucha została Pani jedną z 15 wyróżnionych osób z całej Polski, uhonorowaną dyplomem i statuetką „Liderka Roku”. Jak wyglądało wyłonienie tego grona?
– To były określone kryteria. Naszym zadaniem podczas tego projektu było m.in. zachęcenie włodarzy polskich gmin, gdzie nie ma jeszcze żadnej instytucji opieki, czyli tam, gdzie są tzw. „białe plamy” do utworzenia żłobków, klubów malucha, czy dziennego opiekuna. Oceniana była także frekwencja uczestników warsztatów, ogólne zaangażowanie, czy dobry kontakt z opiekunem projektu. Spełniłam te wszystkie kryteria i tak udało mi się zdobyć statuetkę (uśmiech). Bardzo się cieszę, że przy tej okazji mogłam poznać Ministrę Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Panią Aleksandrę Gajewską.
– Czy żłobki w najbliższym czasie przejdą jakieś zmiany?
– Od stycznia 2026 roku wejdą w życie nowe standardy, na których wszyscy obligatoryjnie będą musieli pracować. Będzie to m.in. codzienne wychodzenie maluchów na zewnątrz bez względu na pogodę, prowadzenie kart samooceny przez opiekunów, obowiązkowe szkolenia dla wszystkich pracowników (10 godzin rocznie), czy wspieranie autonomii dzieci. Kolejną nowością mają być tzw. aktywne place zabaw, które dodatkowo będą zachęcały do spędzania czasu na zewnątrz. Są badania, że dzieci zdecydowanie lepiej się rozwijają, gdy spędzają czas na świeżym powietrzu. My w zasadzie już to wszystko wprowadziliśmy, także dla nas to będzie taka formalność.
– Jeśli już znajduje Pani przerwę od pracy zawodowej, co lubi robić Pani w wolnym czasie?
– Zdecydowanie szlifować język angielski. Cały czas uczę się języka biorąc udział w rozmaitych szkoleniach, czy kursach i oczywiście uwielbiam podróżować. Jak już mamy ten wolny czas to zależy nam, żeby spędzić go razem, rodzinnie. Może nie ilościowo, ale jakościowo, żeby to było dobre dla nas wszystkich.

Pani Maria Mazur wraz z mężem w Londynie
– Serdecznie dziękuję za rozmowę.
– Również dziękuję.


