Zdaniem senatora Krzysztofa Słonia: Dwaj Święci tu byli
Ostatnio, gdy świętowaliśmy jubileusz 50-lecia powstania Korony Kielce, uświadomiłem sobie, że rok 1973 był wyjątkowy w historii naszego miasta nie tylko z powodu powstania klubu piłkarskiego. Był też przełomowy i ważny w moim życiu.
W czerwcu, czyli miesiąc po mojej Pierwszej Komunii Świętej, na placu przy kościele św. Krzyża w Kielcach, czyli u salezjanów, przy ogromnym i kolorowym ołtarzu polowym oczekiwaliśmy na Matkę Boską Częstochowską w Jej Cudownym Obrazie, bo rozpoczynała peregrynację po naszej diecezji (10 czerwca 1973 – 2 czerwca 1974). Pamiętam niezmierzone tłumy wiernych i naszą komunijną grupę chłopców w granatowych garniturach i dziewcząt w białych sukienkach. Nie byłoby w tym wydarzeniu nic specjalnego gdyby nie fakt, a właściwie znak, który odczytałem dopiero po latach: na tym placu (teraz to parking parafialny), dokładnie pięćdziesiąt lat temu stał Prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński, który wygłosił kazanie, i arcybiskup, metropolita krakowski, kardynał Karol Wojtyła, który przewodniczył Mszy świętej. Bardzo bym chciał, żeby zapamiętali to szczególnie kielczanie, bo coś takiego nie miało miejsca w naszym mieście ani wcześniej, ani później tylko właśnie 10 czerwca 1973 roku. Dwaj wyjątkowi, można powiedzieć dwaj święci byli wtedy w jednym miejscu, przy kościele, który góruje nad Kielcami od początku XX-wieku. Być może dlatego Bóg pozwolił tej pięknej świątyni przetrwać dwie wojny światowe i czasy komunizmu.
W moim życiu rozpocząłem wtedy nowy rozdział. Śp. ksiądz Stanisław Łagocki namówił mnie tego samego dnia, bym wstąpił do ministrantów. Rodzice się zgodzili. W tym roku obchodzę 50-lecie mojej posługi przy ołtarzu w kościele salezjanów. Gdy tylko czas w niedzielę pozwala, to jak wielu ministrantów seniorów, moich kolegów, zakładam albę i wychodzę na prezbiterium. Czasem słyszę od ludzi podziękowanie za to moje wieloletnie świadectwo. Moi trzej synowie też byli ministrantami, a córka należała do scholi parafialnej. Te lata to piękny i owocny okres w moim życiu. Wielka szkoła charakteru i duchowości, mnóstwa obowiązków i zajęć, a do tego bardzo wymagający i sprawiedliwy wychowawca. Bycie przez tyle lat ministrantem przygotowało mnie do aktywności i odpowiedzialności w dorosłym życiu. U salezjanów też poznałem moją żonę dzięki temu, że należała do Oratorium św. Jana Bosko, które w parafii prowadził ks. Józef Marszałek.
I jak tu nie wierzyć w opatrzność. Wtedy, 10 czerwca, dwaj święci zmienili moje życie, a gdy dorosłem, zrozumiałem, że ci sami święci, prowadzeni przez Boga, zmienili oblicze tej ziemi, naszej Ojczyzny i wpłynęli na losy całego świata. Pamiętajmy im to dobro.
Senator Krzysztof Słoń