3.5 C
Kielce
środa, 3 lipca, 2024
Strona głównaAktualnościWielkanoc dawniej – wspomnienia Pani Stefanii Skrzypek z Radomic

Wielkanoc dawniej – wspomnienia Pani Stefanii Skrzypek z Radomic

Zobacz

Wielkanoc –  czas przełomu, odradzającego się życia –  najważniejsze święto dla chrześcijan –  okres radości po czterdziestodniowym poście związany z wieloma tradycjami i zwyczajami. O tym jak wyglądały Święta Wielkiejnocy kiedyś,  opowiedziała Pani Stefania Skrzypek z Radomic II. Dziękujemy Pani Stefanii, że zgodziła się podzielić wspomnieniami związanymi z okresem wielkanocnym.

Jak zawsze, do ważnego wydarzenia należy się odpowiednio przygotować. Pani Stefania wspomina czas poprzedzający Wielkanoc, jako czas wytężonej pracy w domu i obejściu. Należało posprzątać dom oraz podwórko. Z izb znikały krosna, kołowrotki i inne narzędzia związane z pracami zimowego okresu. Obowiązkowo tym porządkom towarzyszyło tzw. „bielenie” czyli malowanie ścian i pował. Szorowano podłogi, pomieszczenia, a obrazy na ścianach przystrajano kwiatami z bibuły i  zielonymi gałązkami. Nie zapominano także o podwórkach. Dobrzy gospodarze dbali o to,  aby na Wielkanoc podwórka były czyste, zamiatano je brzozowymi miotłami. Ważne było to, aby z tego typu pracami uporać się do Wielkiego Czwartku.  Od tego dnia należało się skupić już raczej na religijnym aspekcie Świąt Wielkiejnocy.  Pani Stefania podkreśla, że był to szczególny czas – ludzie byli bardziej pobożni, a  należyte przygotowanie i przeżycie Świąt było dla nich bardzo ważne.

Szczególnie miło Pani Stefania wspomina Wielką Sobotę –  jako czas, gdy ze święconką szło się do kościoła, a pragnę dodać, iż mieszkańcy Radomic należeli wówczas do parafii Lisów. Mimo około 7  kilometrowego dystansu do pokonania dzieci i młodzież, a także dorośli z chęcią przemierzali drogę do kościoła, aby tam poświęcić pokarmy. W późniejszych latach, już po II Wojnie Światowej poświęcenie pokarmów odbywało się także w sali katechetycznej w Radomicach. Przy opowieści o  święconce i jej przygotowaniach Pani Stefania przywołała wspomnienie swojej babci – Magdaleny Kozieł, bowiem  to właśnie u niej jako dziecko podpatrzyła technikę zdobienia jaj woskiem. Pani Stefania wspomina to tak: „Babcia moja, siedząc na ławie przy piecu, maczała wykonany z patyczka i końcówki sznurowadła szpikulec w roztopionym wosku i malowała wzorki na skorupkach jajek. Później te jajka gotowała w  łupinach cebuli lub w źdźbłach młodego żyta. Piękne wzory miały te  pisanki, babcia miała talent do tego typu rzeczy.”

Sama Wielka Niedziela nie różniła się aż tak od tego co znamy. Ludzie uczestniczyli w rezurekcji, która podobnie jak dziś odbywała się rankiem najczęściej o godzinie 6 rano. Po powrocie rodziny zasiadały do uroczystego śniadania, na którym królował żur czy barszcz – tych nazw używano naprzemiennie. Pani Stefania wspomina zapach i smak tej zupy  przygotowywanej na prawdziwej wędzonej kiełbasie i  boczku. Wspomina także o dwóch tradycjach sposobach przyrządzania barszczu w Radomicach, a  mianowicie:  część gospodyń gotowała barszcz na zakwasie z mąki żytniej, część natomiast przygotowywała tę potrawę na serwatce. W rodzinnym domu Pani Stefanii królował barszcz na żytnim zakwasie, jednak jego wydanie na serwatce poznała u swojej bratowej. Jako ciekawostkę  przytacza, iż  w Wielką Niedzielę zakazane było wychodzenie  do sąsiadów czy kolegów. W tym dniu nie wolno było także długo spać, ani też kłaść się spać za wcześnie –  groziło to bowiem tym, że zboże się powali.

Nieco inaczej wyglądała Wielkanoc w czasie II Wojny Światowej. Pani Stefania wspomina, że brakowało mięsa, a za zabicie świni groziły surowe kary, podobnie zresztą za handel mięsem. Święta w tym czasie były nieco skromniejsze, cichsze, jednak nadal ważne. Nawet bieda tuż po zakończeniu wojny nie przeszkadzała ludziom w godnym uczczeniu Świąt Zmartwychwstania Pańskiego.

„Choć wielu rzeczy brakowało, a w oknach zamiast firanek wisiały wycinanki z bibuły, domownicy jednoczyli się przy wspólnym stole, na tyle sutym na ile kogo było stać. Może nie było wymyślnych potraw, pięknej zastawy,  ale była jedność, szacunek, wiara” – tak komentuje ten czas Pani Stefania.

Z uśmiechem i bardzo miło wspomina  tradycje Wielkiego Poniedziałku. Niestety wiele z obrzędów, które miały miejsce w tym dniu odeszło w niepamięć wraz z pokoleniem naszych pradziadków i  dziadków.

Pani Stefania opowiedziała o tym,  jak w lany poniedziałek rano zbierali się mężczyźni, gospodarze. W  Radomicach miejscem zbiórki był dom wieloletniego sołtysa wsi Jana Banasia. Tam rozpoczynała się piękna procesja.  Mężczyźni zabierali z domu Banasiów duży drewniany krzyż,  za którym szli ze śpiewem. Obchodząc zabudowania oraz pola mężczyźni śpiewali pieśni religijne. Kiedy procesja szła przez wieś przy krzyżach i kapliczkach odbywały się postoje, a kobiety, młodzież i dzieci wychodziły ucałować niesiony przez ich mężów i ojców krzyż. Młodzi chłopcy i tak zwani kawalerzy trzymali się blisko pochodu starszych mężczyzn, a wychodzące ucałować krzyż dziewczęta stawały się celem do polania wodą – tak wyglądał  śmigus – dyngus. Procesja kończyła się w miejscu rozpoczęcia –  krzyż wracał na miejsce, a  gospodarze odbywali swoje spotkanie. Zwyczaj tej procesji i ośpiewywania pól miał zapewnić urodzaj  i  obfite zbiory.

Poniedziałek Wielkanocny Pani Stefania wspomina tak: „ Zewsząd słychać było śpiewy mężczyzn i  z  Pierwszych Radomic i z Łabędziowa i z Kubów Młynów, no i naszych z Radomic Drugich. Pięknie śpiewali – tak donośnie,  aż chciało się usiąść przed domem i posłuchać”

W świąteczny poniedziałek rozpoczynał się także czas odwiedzin, można było wyjść do innych. Od  Wielkiego Poniedziałku do Zielonych Świątek chrześniaków odwiedzali chrzestni przynosząc im tzw. „śniegus”. Pani Stefania wspomina, iż takim śniegusem najczęściej było ciasto i jajka. W latach jej dzieciństwa przynoszono dzieciom ciasto drożdżowe lub babkę śmietanową, a także pisanki. Później pojawiły się inne wypieki takie  jak:  serniki czy makowce. Tradycja śniegusu jak i obchodzenia pól zwana w niektórych regionach i miejscowościach „Emaus” zaginęła. Z tym większą ciekawością słucha się wspomnień Pani Stefanii, o świecie który już przeminął.

Dziękuję Pani Stefanii za piękną opowieść o dawnych tradycjach, zwyczajach związanych z  Wielkanocą, za poświęcony czas oraz za te wspomnienia, którymi zechciała się z nami podzielić.

 Niech ta opowieść przytoczona przez 93  letnią mieszkankę Radomic pobudzi nas do refleksji i może nieco innego spojrzenia na te nadchodzące święta.

Życzymy wszystkim Zdrowych i Spokojnych Świąt Wielkiejnocy.

Norbert Sierpień

- rodzina_pobochow.jpg

Zdjęcie z rodzinnego albumu – Pani Stefania jako dziewczynka z rodzicami i rodzeństwem druga połowa lat 30. XX wieku.

- mieszkancy_radomic_w_drodze_do_kosciola_.jpg

Mieszkańcy Radomic II w drodze do kościoła w Lisowie – Radomice, lata 50. XX wieku

(zbiory włsane)

 - pl-wersja_wyjsciowa_1___1_.jpg

 Kościół pw. Świętego Mikołaja w Lisowie – rys. Mariusz Sadrak

(Dawna parafia mieszkańców Radomic)

Norbert Sierpień

Aktualności

40-latka padła ofiarą oszustwa „na pracownika banku”

Apelujemy o zachowanie szczególnej ostrożności i rozwagi w kontaktach z nieznajomymi. Wczoraj 40-letnia mieszkanka Ostrowca Świętokrzyskiego uwierzyła fałszywemu pracownikowi...

Polecamy