3.5 C
Kielce
piątek, 22 listopada, 2024
Strona głównaGospodarkaW pieczeniu chleba stawiają na tradycję

W pieczeniu chleba stawiają na tradycję

Zobacz

Wypiekany według dawnej, rodzinnej receptury, na zakwasie, bez chemicznych dodatków i polepszaczy chleb, smakuje jak żaden inny. Na mapie powiatu kieleckiego wciąż jeszcze są piekarnie, które stawiają przede wszystkim na naturalną produkcję i tradycję, tak jak w Mąchocicach Kapitulnych w gminie Masłów.

Kto raz spróbował tradycyjnie wypiekanego chleba mąchockiego na zakwasie, wie że nie może się równać z przemysłowym pieczywem. To specjalność piekarni Ernesta Nogi, który w Mąchocicach Kapitulnych z powodzeniem kultywuje wieloletnie, rodzinne tradycje piekarnicze zapoczątkowane przez jego dziadka. – Po wojnie wynajął od magistratu piekarnię w Szydłowcu i zaczął wypiekać chleb. Tam pracował też mój tata będąc młodym chłopakiem. Gdy poznał mamę, pobrali się i zaczęli szukać miejsca gdzie mogliby otworzyć swoją piekarnię. W 1962 roku znaleźli przerobiony na piekarnię dom w Mąchocicach, ze starym piecem opalanym drewnem. Trzeba było całe stodoły rozbierać żeby rozgrzać taki piec. To była bardzo ciężka praca – twierdzi pan Ernest.

Jak zaznacza początki były trudne, tym bardziej, że dawniej ludzie nie byli przyzwyczajeni do kupowania chleba w piekarni, bo sami piekli go w domu. – Mimo to, tata nie poddawał się. Starał się robić jak najlepszy chleb według wzorców, które podpatrzył u dziadka, na naturalnym zakwasie. W latach 70- tych wybudował w Mąchocicach swoją piekarnię, która stoi do dziś – mówi Ernest Noga. – To nie były łatwe lata dla rzemieślników. Gdy wprowadzono stan wojenny zaczęło brakować mąki.
Najpierw zostawałem w piekarni w piątki na nocki, bo trzeba było pomóc przy pieczeniu większej ilości chleba na weekend, a mama sprzedawała w sklepie przy piekarni. Wtedy nie woziliśmy nigdzie chleba, wszystko sprzedawaliśmy u siebie, na miejscu. Mimo trudności tata starał się piec jak najlepszy chleb, zależało mu na jakości. Był dumny, bo ludzie przyjeżdżali po niego specjalnie z okolicznych wiosek, a nawet z Kielc – opowiada.

W 2003 roku Ernest Noga przejął piekarnię od ojca i zaczął nowy- stary rozdział w swoim życiu. – Praca piekarza nie jest łatwa, nie ma wolnych wieczorów, bo chleb trzeba piec nocą, ale zamiłowanie do piekarnictwa w naszej rodzinie to już tradycja. Wychowywałem się przy tej piekarni, przesiąkłem jej klimatem. Cały czas czuło się zapach tego pieczywa, bo mieszkaliśmy nad piekarnią – wspomina.
Z czasem panu Ernestowi udało się rozbudować piekarnię i rozwinąć skrzydła. Ponieważ rynek zaczął się zmieniać, małą, rodzinną piekarnię musiał dostosować do obowiązujących standardów, zatrudnić pracowników, których jak podkreśla pomoc i rzetelna praca jest nieoceniona. – Nie byłoby sukcesu gdyby nie oddani pracy ludzie – twierdzi. To oni odpowiadają za przygotowanie i jakość ciasta, którego receptura pozostała niezmienna do dziś.
– Zrobienie tradycyjnego chleba wymaga czasu. Podstawą jest naturalny zakwas, który musi być przygotowany odpowiednio wcześniej, tak by odstał swoje. To jest baza do pieczenia chleba, do której dodajemy mąkę z trzech młynów. Ciasto wyrabiamy w starych maszynach, ale też ręcznie i pieczemy chleb w starym piecu, gdzie są idealne warunki do jego wzrostu, a do tego nadaje on wypiekom niepowtarzalnego zapachu i smaku – mówi Ernest Noga.
Tak jak dziadek i ojciec, także pan Ernest nie pracuje w niedzielę dlatego jego piekarnia jest nieczynna w poniedziałki.

Chleb z Mąchocic charakteryzuje się grubą skórką i tak jak dawniej nie jest krojony, ani pakowany w folię. – Mimo, że nie idziemy w żadne nowinki to widzę, że kupujący coraz częściej szukają właśnie takiego, tradycyjnego pieczywa, jak najmniej przetworzonego – twierdzi Ernest Noga.
Tradycyjne wyroby naszego rzemieślnika są znane już w całym regionie. Do Mąchocic po chleb przyjeżdżają smakosze z całego województwa. – Rzeczywiście, zachwycają się tym chlebem, a że kupują nie tylko dla siebie, ale także dla innych to mogę powiedzieć, że nasz mąchocki chlebek „wędruje” już po świecie. Był chyba wywieziony na wszystkie kontynenty, no może oprócz Grenlandii – śmieje się pan Ernest.
– Ja jestem nauczony od małego, że jeżeli coś robi się dobrze, to kiedyś to zaprocentuje i rzeczywiście to się sprawdza. Teraz jest trudny okres dla wielu piekarni, małe się zamykają, bo wykańcza je konkurencja marketowa. Na szczęście nam udało się przetrwać i do tego zachować tradycję. To cieszy mnie i całą naszą rodzinę, bo w pieczenie wkładamy całe serce.

Fot. Anna Bilska /Archiwum prywatne Ernest Noga

Galeria

Aktualności

Sesja Rady Miejskiej w Morawicy

Na podstawie § 18 ust. 3 Statutu Miasta i Gminy Morawica przyjętego uchwałą Nr II/5/18 Rady Miejskiej w Morawicy z dnia 27...

Polecamy