Uczniowie Szkoły Podstawowej w Zajączkowie wraz z władzami Miasta i Gminy Piekoszów oddali hołd rodzinie Gorajów rozstrzelanej przez hitlerowców 21 czerwca 1943 roku w miejscowości Młynki. Zginęli za to, że pomagali partyzantom. A o tamtych tragicznych wydarzeniach opowiedział ze szczegółami Zdzisław Goraj, ostatni świadek tych jakże tragicznych wydarzeń. To była prawdziwie wzruszająca lekcja historii i patriotyzmu.
W lesie, niedaleko wybudowanego w 1917 roku młyna w miejscowości Młynki stoi pomnik upamiętniający rozstrzelaną przez hitlerowskiego okupanta rodzinę Gorajów. Bestialsko zamordowano tu 21 czerwca 1943 roku Mateusza, Józefa, Jana, Wacława, Antoniego oraz Marię Gorajów i Helenę Kot. Obie Panine były w ciąży. Męczeńską śmierć wszyscy ponieśli za swój patriotyzm i pomoc, jaką dawali partyzantom. – Od 2011 roku uczniowie naszej szkoły odwiedzają pomnik, składamy tu kwiaty i palimy znicze, znicze palimy też na pobliskim cmentarzu, gdzie pochowana jest bestialsko zamordowana przez hitlerowców rodzina państwa Gorajów. Uczniowie dbają o pomnik, sprzątamy tu. Staramy się przekazywać im naszą rodzimą i jakże tragiczną historię. Chcemy, aby pamięć o niej trwała w następnych pokoleniach. Do dziś żyje ostatni świadek tych wydarzeń, który przybliżył nam tę historię ze szczegółami, o których wcześniej nie wiedzieliśmy. Zatem do doskonała lekcja historii, która uczy nas pokory. Pokazuje nam, że na świecie żyli ludzie, którzy mimo potwornego zagrożenia potrafili zdobyć się na tyle odwagi, wydobyć z siebie tyle siły, aby pomagać innym ludziom – mówi Małgorzata Bernat, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Bohaterów Powstania Styczniowego w Zajączkowie.
O tamtych tragicznych wydarzeniach uczniowie szkoły z Zajączkowa uczą się podczas lekcji historii. – Historia tego pomnika jest tragiczna. W tym miejscu została rozstrzelana rodzina Gorajów, która pomagała i wspierała partyzantów, a tę pomoc przepłacili swoim życiem. Wiedzieli, że tak się to może skończyć, jednak nie poddawali się. Pomimo narażania swojego życia i życia kobiet, które były w ciąży, bo z przekazów świadka wiemy, że obie Panie, które tu zginęły, Pani Maria i Helena były w ciąży. Nie pozostawili partyzantów bez pomocy. Narazili swoje życie, poświęcili je dla dobra ojczyzny, dla dobra wolności. Staramy się przekazywać naszym uczniom tą historię. Przychodzimy tu z nimi, pokazujemy im ruiny młyna, który dawał żywność, bo rodzina Gorajów przekazywała żywność partyzantom, dawała im schronienie. Staramy się przychodzić tu, dbać o ten pomnik, upamiętniający ich męczeńską śmierć. Ofiary tego mordu są pochowane na naszym cmentarzu parafialnym. Tam też chodzimy z dziećmi, a na grobie rodziny Gorajów palimy znicze, żeby pamiętać, żeby pokolenia następne wiedziały, że poświęcenie dla ojczyzny jest ważne. W ten sposób budujemy w nich szacunek do ojczyzny i patriotyzm, wszystkie te wartości, które są bardzo ważne, a szczególnie w dzisiejszych czasach – zaznacza nauczycielka Dorota Kozieł.
Przy pomniku z uczniami spotkał się ostatni świadek tamtych tragicznych wydarzeń, syn jednego z zamordowanych, który przeżył dzięki swojej matce. – Miałem wtedy siedem lat. Kiedy już wiedzieliśmy, że zaczyna robić się niebezpiecznie i prawdopodobnie ktoś zdradził naszą rodzinę, mama zabrała mnie i siostrę do dziadka, dosłownie dwieście metrów dalej. Niemcy przyjechali w nocy, obstawili dom, była wtedy straszna mgła, nic nie było widać. Powybijali wszystkie okna. Kazali wszystkim kłaść się na podłodze. Tylko Stanisław Kot nie chciał się położyć. Powiedział do mojego ojca Janka, żeby spróbowali uciec, może uda im się przeżyć, a on mu odpowiedział wtedy, że jeśli mają zginąć, to całą rodziną i on nie będzie uciekał. Stanisław Kot był mężem mojej ciotki, Heleny Kot, która była w tamtym czasie w ciąży. Podobnie jak Maria Goraj. Obie zostały zamordowane wraz z całą rodziną – wspomina Zdzisław Goraj, syn zamordowanego Jana Goraja. – Stanisław Kot wypadł z pokoju do kuchni potem do ganku. Trzasnął drzwiami tak, że się zacięły i jeden z Niemców nie mógł ich otworzyć. Wypadł przed dom i zaczął uciekać w las. Była straszna mgła, strzelali do niego gdzie popadnie. Jedna z kul musnęła go w ramię, ale udało mu się. Uciekł. Resztę pozabijali. Był jeszcze jeden ich młodszy brat Antek, który spał wtedy u ciotki za drogą. Kiedy zaczęła płonąć stodoła wybiegł razem ze swoim kuzynem. Niemcy poznali, że to Goraj. Wzięli go i zabili w lesie za torami – opowiadał Zdzisław Goraj.
Zdaniem burmistrza Miasta i Gminy Piekoszów Zbigniewa Piątka, dzięki spotkaniu z ostatnim żyjącym świadkiem tamtych jakże tragicznych wydarzeń, uczniowie mogli wziąć udział w pięknej lekcji historii. – To była piękna lekcja historii i piękna lekcja patriotyzmu. Dzisiejsze podręczniki mówią o wydarzeniach związanych z Polską. Natomiast warto też pokazywać uczniom te wydarzenia, które działy się w ich otoczeniu, w ich miejscowościach, właściwie niedaleko ich szkoły, bo przecież rodzina Gorajów została zamordowana w miejscowości Młynki oddalonej od Zajączkowa o kilka kilometrów. Jak wspomniał dziś Pan Zdzisław, rodzina Gorajów to byli bardzo dobrzy ludzie. Pomagając partyzantom ponieśli śmierć. Powinniśmy zawsze pamiętać o ich heroizmie i patriotyzmie. Cieszę się, że uczniowie szkoły w Zajączkowie od wielu już lat przychodzą tu, dbają o ten pomnik i pamiętają o ludziach, którzy byli prawdziwymi patriotami – podkreśla burmistrz Zbigniew Piątek.
Uczniowie wraz z dyrekcją szkoły i władzami gminy Piekoszów złożyli kwiaty i zapalili znicze na pomniku w Młynkach. Znicze zapalili też na pobliskim cmentarzu, gdzie spoczywa zamordowana rodzina Gorajów.