3.5 C
Kielce
czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaAktualności„W maju jak w raju?” - opowiadanie Anety Zelis

„W maju jak w raju?” – opowiadanie Anety Zelis

Zobacz

Poniżej zamieszczamy opowiadanie Anety Zelis

Maj…Tylko trzy litery, tylko albo aż.. Podobno najpiękniejszy, najweselszy miesiąc w roku, niejednokrotnie wyczekiwany – budzi nas do życia, daje nadzieję, koi oko i serce napawając niezwykłą świeżością rozkwitających drzew, krzewów, łąk, pokazując, że zawsze – po ponurym, zimnym, niejednokrotnie depresyjnym okresie, przychodzi ożywienie, radość i wiara w lepsze jutro. Czy rzeczywiście? Czy nie jest przereklamowany?

Koleżanka mówi: „jaki maj? Miesiąc jak każdy inny”, druga: „a co ty ? Teraz to wszystko się tak pomieszało, że i na początku kwietnia może być zielono…” Może, ale przecież zwykle nie jest. Jeszcze?

Kiedy pierwsze promienie słońca – coraz częstszego i mocniejszego od kilku dni – kładą się na mojej poduszce, wdzierają pod powieki – nie jestem w stanie wściekać się, że przerywają mój sen, że zmuszają do opuszczenia łóżka –na samą myśl o przedłużeniu dnia, możliwości napawania się widokiem zielonych traw, krzaków – o, dziwo! Jakoś ciągle mi tego mało- dostaję pozytywny zastrzyk energii. Tak, tak – pewnie nie tylko ja mam podobne odczucia. W końcu niedosyt słońca, witaminy D odczuwamy praktycznie przez większość miesięcy w roku, ale dlaczego ten maj?? Taki naj, naj, naj!?

Maj – zwykły miesiąc, tak dla wiadomości- jego nazwa pochodzi z łac. Maius (od imienia matki Merkurego – Mai – bogini przyrody)- w języku polskim oznacza „maić”, czyli po prostu stroić. Stroić wszystko, co spotka na swojej drodze – właśnie. Nie znam nikogo, kogo nie wzruszyłoby bogactwo zieleni, jakie bezspornie nam serwuje.

„To był maj, pachniała Saska Kępa..”- śpiewała Maryla Rodowicz w swojej, jakże charakterystycznej piosence, jednej z najważniejszych i najbardziej rozpoznawalnych w jej dorobku muzycznym, w maju rozbrzmiewa Litania Loretańska – w końcu to okres poświęcony ku czci Maryi – a przydrożne kapliczki i krzyże przystrojone kwiatami gromadzą wiernych, w maju kwitną kasztany – symboliczne już przypomnienie o zdawanym egzaminie dojrzałości, w maju- jakoś tak bardziej – czyżby to zasługa nagłego wybuchu kwiecia i nieustannego śpiewu ptaków?- okazujemy swoje uczucia, a ulice wypełniają się zakochanymi. W maju o świcie rozbrzmiewa skowronek, niebo zapełnia się bocianami, w oddali słychać kukułki, jaskółki, gdzieś krążą jerzyki, czajki, żurawie. Maj zachwyca obfitością kwitnących roślin: konwalii, fiołków, piwonii, maków, niezapominajek, bzu i – jednych z pierwszych, obok których nie da się przejść niezauważenie – jaskrawożółtych mniszków pokrywających rozległe połacie łąk i pól, a będących nieocenionym składnikiem leczniczego syropu, coraz bardziej popularnego ostatnimi czasy. Towarzystwa dotrzymuje mu pokrzywa, rumianek, babka lancetowata, krwawnik czy bluszczyk kurdybanek.

W maju powietrze wypełnia zapach grillowanych potraw, dumnie powiewa flaga biało-czerwona, a „zimna Zośka” ostatecznie pozwala przesadzić do ogrodu sadzonki pomidorów czy ogórków.

Ten niesamowity maj… Czekam na niego – tak po prostu, muszę przyznać – z utęsknieniem i skrywanym strachem, że nie zdążę wykorzystać najbardziej jak tylko się da, jego uroku i dobrodziejstw, które ze sobą niesie.

Zaskakuje mnie, gdy rano, choć po zbyt krótkiej nocy, to z jakąś dziwną energią moje ciało rwie się do działania, dusza śpiewa, a robota pali w rękach, nie pozwala odkryć jakim sposobem lśnią okna, najdrobniejszy kurz znika z zakamarków, na kuchni dymi dwudaniowy obiad, w piekarniku pachnie ciasto, a nogi same prowadzą na zewnątrz, gdzie – po pierwszych już krokach – czuję wypełniającą radość, ogarnia mnie zapach bzu, śpiew ptaków żywo przekomarzających się na gałęziach i liniach energetycznych, budujących gniazda i uganiających się za sobą, bzyczenie, pracujących na pełnych obrotach pszczół, trzmieli, fruwającego pomiędzy nimi pazia królowej, płochliwie przysiadającego na zawilcach, fiołkach i prężnie wychylających do słońca główkach stokrotek. Usiłuję wszystkimi zmysłami ogarnąć tę nieopisaną ruchliwość przyrody, jej cud- nawet komary krążące nad krzakiem zdają się uzupełniać ten przepiękny obraz- z każdym spojrzeniem dostrzegając coraz to nowsze barwy i zmiany. Tu zakwitły niezapominajki, sosna puściła nowe igiełki, bujnie rozrosły się pokrzywy, poziomki i truskawki rozwinęły kwiaty, kaczeńce pochyliły się nad maleńkimi strumykami, zające częściej niż zwykle opuszczają swoje kryjówki, a wszędobylskie bażanty krążą już nawet po ulicach. Nad tym wszystkim króluje jedno: wszechogarniająca, niemożliwa wręcz do opisania, zaskakująca każdego roku, soczysta, świeża, nie dająca się porównać do niczego- zieleń. Tak kojąca, hipnotyzująca, że chwilowe spojrzenie czy to na drobniutkie listki wiotkiej, kobiecej brzozy, czy okazałego graba sprawiają, że ogarnia nas rozluźnienie, relaksujemy wzrok i wyciszamy umysł.

I wystarczy już widok zwykłej, pospolitej trawy, tak innej jednak w majowym świetle, żeby poczuć się, na te kilka zaledwie momentów, niczym przeniesieni do raju.

A on….
Ucieka
choć proszę by został
choć pragnę by trwał wiecznie

Wystrzelił
pąkami na drzewach
kosmiczną zielenią
żółtymi kobiercami
i słońcem na ścianach

Podniósł kąciki ust
rozżarzył iskierki w oczach
wymiótł marazm z duszy
obudził radość w sercach

Obsypał kwieciem uschnięte kończyny
zabarwił domy i szare ulice
i widzę że bratki się śmieją
poziomki kłaniają nisko
o drodze chodzą ślimaki
i rozśpiewało się wszystko

i my – jakby lepsi
płyniemy z błękitem nieba
powietrze chłoniemy z zieleni
myśląc :co więcej nam trzeba?

Aneta Zelis

Galeria

Aktualności

Polecamy