Wydaje się, że na śpiewanie jest skazana przez geny, ale przyjmuje ten wyrok z zachwytem. Od piątej klasy szkoły podstawowej ćwiczy głos, od szóstej – zdobywa swoje pierwsze i od razu najważniejsze nagrody w konkursach. Kornelia Kanclerz, młoda mieszkanka Kranowa opowiedziała nam o tym, jak rozwija swoją pasję, o „epizodzie” z saksofonem i dlaczego, zamiast w telewizji, wolałaby wystąpić na… sali sądowej.
MW: Jesteś gwiazdą wielu młodzieżowych festiwali, mieszkańcy Daleszyc znają Cię z występów na lokalnej scenie. Jak zaczęła się Twoja przygoda ze śpiewaniem?
Kornelia Kanclerz: Zamiłowanie do śpiewania wzięło się z dziecięcego marzenia, które w pewnym momencie postanowiłam realizować. Pomogła mi w tym mama, która zaprowadziła mnie na przesłuchania do Młodzieżowego Domu Kultury w Kielcach, do studia piosenki Blue Song prowadzonego przez moją obecną nauczycielkę, panią Joannę Litwin. Teraz wciąż uczęszczam na zajęcia z wokalu, choć to już bardziej szlifowanie i rekreacja, niż nauka. Myślę, że najtrudniejszy czas kształcenia wokalnego mam za sobą. Wypracowałam pewną technikę, na której teraz bazuję.
MW: Możesz już pracować nad własnym stylem? W jakim repertuarze czujesz się najlepiej?
KK: Moimi preferencjami zawsze były: soul, jazz i rock. Aczkolwiek mówi się, że każdy wokalista powinien mieć w swoim repertuarze piosenkę wesołą, szybszą, balladę, kolędę i utwór patriotyczny, dlatego staram się co roku na różne festiwale przygotować różnorodny program.
MW: Pamiętasz swoje pierwsze sukcesy?
KK: Pierwszy konkurs, jak pamiętam, był organizowany przez MDK w Kielcach, gdzie niezależne jury przyznało mi pierwsze miejsce. To była wspaniała motywacja i stwierdziłam, że to jest właśnie to, w czym chciałabym się realizować. Od tamtego czasu było tych konkursów coraz więcej i więcej, w tym roku miałam chyba apogeum festiwali, było bardzo wiele występów na różnorakich scenach.
MW: Patrząc na gruby plik twoich dyplomów, mam wrażenie, że rzadko z tych wyjazdów wracasz bez nagród. Które z nich cenisz sobie najbardziej?
KK: Do dzisiaj pamiętam występ na kieleckiej Kadzielni podczas Międzynarodowego Harcerskiego Festiwalu Kultury Młodzieży Szkolnej, gdzie w duecie z bratem zdobyliśmy Brązową Jodłę. To było w szóstej klasie szkoły podstawowej – dla mnie pierwszy tak duży festiwal. Pamiętam też, jak pod koniec ubiegłego roku w tym samym czasie na dwóch festiwalach kolęd i pastorałek w Radomiu i Kielcach walczyłam o miejsca w finale i udało się. Jest bardzo wiele występów charytatywnych, które dobrze wspominam, np. w Domu Pomocy Społecznej w Kielcach, gdzie często występowałam gościnnie. Jednym z najcenniejszych wyróżnień w mojej kolekcji jest Złota Waga w kategorii Człowiek Roku Junior – nagroda Burmistrza Miasta i Gminy Daleszyce. Prestiżowym wyróżnieniem był też tytuł Talentu Świętokrzyskiego przyznany przez Urząd Marszałkowski. Te nagrody to docenienie całokształtu, pracy włożonej w kolejne sukcesy.
MW: W tym roku, jak mówisz, apogeum festiwali. Opowiedz o tych najważniejszych.
KK: Na Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Klubie Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni zdobyłam pierwsze miejsce, na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki „World Song” w Sosnowcu piosenką „Jednego serca” Czesława Niemena udało mi się zdobyć drugie miejsce mimo kłopotów zdrowotnych. Miło wspominam również festiwal o randze ogólnopolskiej organizowany przez Zespół Szkół Zawodowych w Kielcach, gdzie nagrodą za pierwsze miejsce była wycieczka do Berlina. Udało mi się zdobyć Grand Prix w Konkursie Piosenki Anglojęzycznej „Sing a Song” – było to 25 marca, pamiętam, ponieważ dzień wcześniej obchodziłam urodziny, więc był to dla mnie wspaniały prezent. Również w tym roku zdobyłam I miejsce w konkursie Pasje i Talenty „Wyrażamy siebie w sztuce”.
MW: Wydaje się, że zdobyłaś, co było do zdobycia. Ale kolejne sukcesy nie przyszły łatwo?
KK: To była bardzo ciężka wieloletnia praca: szkoła, warsztaty, konsultacje z muzykami ,a przede wszystkim wielogodzinne ćwiczenia w domu, na początku też walka z tremą. Scena to był jednak mój żywioł, więc trema była mobilizująca.
MW: Śpiewanie to u Ciebie rodzinna tradycja?
KK: Moja rodzina jest bardzo muzykalna. W MDK przede mną ćwiczył już mój brat, później występowaliśmy przez jakiś czas razem, mówiono o nas „śpiewające rodzeństwo”. Talent ma też mama, która wciąż mnie wspiera.
MW: Szkołę podstawową kończyłaś w Daleszycach, na lekcje śpiewu dojeżdżałaś do Kielc. Miałaś czas na inne zainteresowania?
KK: Właściwie moja przygoda z muzyką zaczęła się od tańca. To były epizody, ale miło wspominam też, jak przez rok uczyłam się grać na saksofonie pod okiem obecnego kapelmistrza Orkiestry Dętej w Daleszycach Ryszarda Tabiszewskiego, jednak z nadmiaru obowiązków, musiałam zrezygnować. Przez jakiś czas chodziłam na zajęcia sportowe, to była siatkówka, ale tutaj na drodze stanęły mi kontuzje. Lubię doskonalić się językowo, w drugiej klasie gimnazjum chodziłam do szkoły językowej i bardzo dobrze wspominam ten okres, chociaż nie było lekko.
MW: Czy w tym natłoku obowiązków masz czas na spotkania z rówieśnikami?
KK: Życie towarzyskie kwitnie! Ale faktem jest, że moje znajomości to krąg muzyczny, widujemy się na festiwalach i podtrzymujemy kontakty. Ale mam również czas na to, by się spotykać ze znajomymi z klasy.
MW: Jesteś dowodem na to, że poza talentem, trzeba mieć charakter, by coś osiągnąć.
KK: Zawsze staram się dążyć do osiągnięcia wyznaczonego celu, talent umożliwił mi start, ale wiem, że gdybym nie szlifowała głosu, nie byłoby efektów. Wydaje się, że bierze się mikrofon do ręki i już się śpiewa, ale potrzeba dużo samodoskonalenia, pracuje przy tym całe ciało. Pierwsze występy były ciężkie, ale teraz jest mi już łatwiej.
MW: Więc pasja, talent i ciężka praca – to jest przepis na sukces?
KK: I instruktorzy. Typ mojego głosu to kontralt, więc musiał być od początku inaczej prowadzony. W dołach brzmi ciemno i ciężko, natomiast w górach brzmi jak typowy sopran. Uważam, że pokora jest najważniejsza w edukacji muzycznej. Nie lubię też pospolitego gwiazdorzenia, więc trudno jest mi się chwalić, ale przyznaję, że miło jest usłyszeć słowa pochwały od niejednokrotnie wybitnych polskich muzyków i wokalistów. Muszę również wspomnieć o jurorach – ich uwagi są dla mnie bardzo cenne i staram się do nich stosować.
MW: Jakie masz plany na najbliższy czas?
KK: Ponieważ przede mną klasa maturalna w II L.O. im. Jana Śniadeckiego w Kielcach, będę musiała się skupić na nauce. Uczelni jeszcze nie wybrałam, ale wiem, że to będzie kierunek prawniczy.
MW: Podobno w dzieciństwie rysowałaś się nie z mikrofonem w ręku, a w todze.
KK: W wieku sześciu lat interesowałam się też na przykład historią starożytnego Egiptu…
MW: Ale to zainteresowanie prawem przetrwało? Jak dzisiaj widzisz swoją karierę?
KK: Muszę mieć pewne wykształcenie, ale mimo to nie będę rezygnowała ze swoich pasji. A śpiewanie to jest moja pasja. Nawet, kiedy skończę prawo, wiem, że będzie mnie ciągnąć na różne sceny. Ale myślę, że mogę wszystko pogodzić.
MW: Śpiewająca pani adwokat? Marzysz o karierze popularnej piosenkarski?
KK: Marzę o śpiewaniu, ale media mnie tak bardzo nie pociągają.
MW: Ulubiona piosenka, artysta?
KK: Czesław Niemen, Beyonce, Whitney Houston, Amy Winehouse, Areta Franklin, Stevie Wonder.
MW: Najbliższe plany?
KK: W najbliższym czasie mam małą przerwę, aczkolwiek jeśli tylko dostanę wiadomość, że gdzieś jest jakiś występ albo konkurs, to na pewno się pojawię…
MW: Dziękuję za rozmowę.
Z Kornelią Kanclerz rozmawiała Magdalena Włodarska