Tysiące osób przemierzających najpopularniejszy szlak turystyczny województwa świętokrzyskiego, wiodący tak zwaną Drogą Królewską z Nowej Słupi na Święty Krzyż, który pierwotnie nazywany był Łysą Górą, a jeszcze wcześniej Łyścem, współcześnie omijają dwie murowane kapliczki, znajdujące się na lewo od tej trasy. Tymczasem są to niezwykle interesujące i tajemnicze przykłady małej architektury sakralnej.
Czas ich powstania niektórzy specjaliści odnoszą do XIX wieku. Wydaje się jednak, biorąc pod uwagę nawiązujące do stylu klasycystycznego elementy wystroju architektonicznego kapliczek, że datę tę można by cofnąć do przełomu XVIII i XIX wieku, kiedy to w opactwie benedyktyńskim na Świętym Krzyżu miała miejsce przebudowa klasycystyczna kościoła, dokonana po wielkim pożarze w 1777 roku. Jeszcze bardziej intrygująca byłaby hipoteza, że kapliczki powstały nawet wcześniej, gdy na przełomie XVI i XVII w. opat Michał Maliszewski ufundował – jedną z pierwszych w kraju – Drogę Krzyżową. Tak daleko idącemu sądowi przeczą pierwsze pisane wzmianki odnoszące się do kapliczek. Autorką jednej z nich była znana dziewiętnastowieczna pisarka Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, która w lipcu i sierpniu 1828 roku zwiedzała ziemię sandomierską na trasie: Radom – Iłża – Kunów – Święty Krzyż – Ujazd – Konary – Włostów – Sandomierz. Pisała wówczas: „Dalej idąc zdybuje się małe kapliczki; były to jak widać stacje pobożne, nie zbyt dawno urządzone; ale zniszczały i nawet spocząć w nich trudno”. Należy ponadto pamiętać, że informacja o Drodze Krzyżowej odnosi się do stacji zlokalizowanych przy murze klasztoru łysogórskiego.
Po raz pierwszy dwie kapliczki, przy których odpoczywano podczas wędrówki na Święty Krzyż, wspominał w 1841 roku słynny Wojciech Bogumił Jastrzębowski, w latach 1836–1858 sprawujący funkcję profesora w Instytucie Agronomicznym w podwarszawskim Marymoncie. Jego metoda praktycznego nauczania zaowocowała wspólnymi z uczniami wielotygodniowymi wycieczkami wakacyjnymi po ziemiach polskich. Zwiedzano wówczas tereny ciekawe pod względem przyrodniczym i gospodarskim. Rok później uczniowie alarmowali: „Spuszczając się z góry, spotykaliśmy po drodze, ku czci tego Ś. miejsca, i ku spoczynkowi pobożnych pielgrzymów, wystawione kaplice, które teraz w gruzy zaczynają się zamieniać”.
Kolejną ciekawą informację zawierała relacja Pawła Bolesława Podczaszyńskiego. Zanim dał się on poznać jako jeden z najwybitniejszych polskich starożytników, w wieku 20 lat zwiedzał Święty Krzyż i 2 sierpnia 1842 zanotował: „… spotykamy dwie kapliczki kalwaryjskie; u pierwszej z nich zwykle podróżni swe imię po raz pierwszy na ścianach piszą, a powtórnie na dachu wieży kościelnej się zapisują”.
Wiele miejsca poświęciła kapliczkom słynna Deotyma, czyli Jadwiga Łuszczewska, która opisała je podczas podjętej 3 września 1859 roku podróży literackiej z Warszawy do Sandomierza i na Święty Krzyż. Z relacji wynika, że przestrzeń od figury Pielgrzyma w Nowej Słupi do kapliczek nie była wówczas zajęta przez las: „Stojąc jeszcze przy figurze kamiennej, widzi się wyżej na pochyłościach drogi dwie bielejące kapliczki; wydają się tak blisko i posągu i jedna drugiej! Istotnie, tylko paręset kroków je rozdziela, ale drogi tak stromej, iż dochodząc do pierwszej kapliczki zdawało nam się, że już wszystkie siły nasze wyczerpane; kapliczka, mała czworokątna budowa, z okienkiem z jednej strony, a wejściem wyciętym w arkadę z drugiej, posłużyła nam za miejsce odpoczynku; w głębi stoją na wpół przewrócone posągi świętych z rękami ułamanymi lecz świeżymi kwiatami ustrojone; przykre jest to zniszczenie w miejscu, gdzie tak łatwo przywrócić porządek i ozdobę; mury oszpecone są tysiącami nazwisk i napisów, których zła pisownia lub mierne myśli pobudzają do śmiechu tam, gdzie podróżnik chciał się tylko wzniosłym wrażeniom oddawać”.
W zaniku była już wówczas bezsprzecznie funkcja religijna kapliczek, skoro służyły jako schronienie przed deszczem oraz miejsce posilania się damskiej części towarzystwa i nabijania pistoletów, wziętych przez mężczyzn do rozbudzania echa w górach. Nadal były za to widoczne w terenie, o czym świadczy rycina Napoleona Ordy z drugiej połowy XIX stulecia.
Z lat międzywojennych XX wieku pochodzą informacje, iż kapliczki znajdowały się na dość łagodnym stoku wzniesienia, w łysinie utworzonej przez splot kamienistych dróg. Widać je było z daleka. Podawano, że zbudowane zostały z kamienia i cegły, a pokrycie dachowe wykonano z gontu. W kapliczkach znajdowały się rzeźbione w drewnie postacie. W wyższej miał stać Chrystus z rękami do tyłu, jakby prowadzony przez żołnierzy. W niższej Jezus wyciągał ramiona do swej matki. Sugerowałoby to, że podejmowano wówczas próby ustanowienia Drogi Krzyżowej wzdłuż traktu wiodącego serpentynami na Święty Krzyż. Oglądając dzisiaj kapliczki, można sobie wyobrazić, iż rzeźby znajdowały się na ołtarzach, we wnękach mieszczących obecnie resztki obrazów. Ale, w gruncie rzeczy, równie dobrze można by mniemać, że wnęki od początku przeznaczone były na obrazy, zaś rzeźby dostawiono w latach międzywojennych.
Przed blisko stu laty narzekano, że kapliczki od stropu aż do figur włącznie zostały pokryte nic nikomu niemówiącymi nazwiskami oraz epitetami, niewybrednej nieraz treści. Obecnie daje się również zauważyć, iż na ścianach zewnętrznych z roku na rok przybywa podobnych podpisów.
Obie kapliczki mają wejście skierowane w stronę Nowej Słupi i dwuspadowe dachy kryte gontem. Reszta budowli wykonana jest z kamienia i cegieł, przy czym kamieniami wyłożony jest także spód. Choć obydwie kapliczki mają zbliżony wygląd i rozmiary, to jednak różnią się detalami. Ta stojąca wyżej ma potężne mury grubości 75 cm i w lewej ścianie rozglifiające się okienko. Wygląda na to, że nie miała drzwi, choć przy wejściu, od środka, znajduje się taki otwór w murze, jakie niegdyś służyły do barykadowania pomieszczeń potężnymi balami. Wysokie na 2,5 metra wnętrze jest sklepione kolebkowo i spod wielu warstw starych tynków odsłania ślady dawnej malatury. Polichromie widać znacznie lepiej w kapliczce położonej niżej. Jej wnętrze jest obszerniejsze. Na ścianie ołtarzowej zachowały się tu fragmenty m.in. filarków malowanych po obydwu stronach wnęki. Inny jest układ wejścia, w którym zachowały się resztki drewnianej futryny odrzwi. Odmienne są także klasycystyczne detale architektoniczne.
Cezary Jastrzębski