Wieczorem jeszcze chodziła, rano już nie… Ania Kruk z Sukowa z dnia na dzień straciła władzę w nogach. Jej świat runął, a plany wzięły w łeb. Ale hart ducha, jakim wykazała się szesnastolatka jest godny podziwu. Przy wsparciu wielu osób, ale też ogromnym samozaparciu i wytężonej rehabilitacji Ania znów zaczyna chodzić!
Każda pasja to ogromne poświęcenie, liczne wyrzeczenia i rezygnacja z wielu spraw na rzecz swojego hobby. Lecz tym razem nie o hobby chodzi, a walkę o utraconą sprawność. – Ania jest kolejnym bohaterem stałej rubryki w Głosie Daleszyc, ponieważ w pełni na miano bohatera zasługuje – podkreśla Dariusz Meresiński, burmistrz Miasta i Gminy Daleszyce. – Rubrykę poświęcamy zwykle ludziom z pasją i taką właśnie osobą jest Ania. Tyle, że ta pasja nie dotyczy hobby, ale jest bardzo widoczna. Jest to pasja wiary w siebie i wiary w to, że jutro może być lepiej niż dziś. Jej ogromne poświęcenie w tym celu, aby chodzić, zasługuje na uznanie. Ciężkie, mozolne, codziennie treningi, które trwają średnio sześć godzin dziennie, wszystko po to, żeby wrócić do pełnej dyspozycji, którą utraciła z dnia na dzień. Staramy się jej wszyscy w tym pomagać, a ona daje nam w zamian doskonały przykład tego, że wszystkie cele są do osiągnięcia. Trzeba mieć niezłomną wiarę i determinację w dążeniu do nich – dodaje burmistrz.
Z dnia na dzień przestała chodzić
Problemy Ani zaczęły się od bólu nóg. Nikt nie przypuszczał, gdy kładła się spać 20 września 2015 roku, że nazajutrz rano obudzi się jako osoba niepełnosprawna, osoba, która nie może się samodzielnie poruszać. – Zawsze byłam bardzo aktywna w szkole, brałam udział w różnego rodzaju zawodach, ale stało się, jak się stało. Straciłam władzę w nogach, ale postanowiłam, że się nie poddam, podejmę wyzwanie o powrót do zdrowia – mówi Ania. – Jestem młoda, całe życie przede mną, dlatego muszę o siebie zawalczyć, o swoją sprawność – dodaje Ania.
Wytężona rehabilitacja
Szesnastolatka rehabilituje się już od trzech lat. – Na początku rozpoczęłam rehabilitację w Czarnieckiej Górze. Byłam w takim stanie, że wszystko musiało być ćwiczone od podstaw. Obecnie rehabilituję się w wózku i robię to sama w domu – informuje Ania. Dziewczyna wstaje o piątej ano, żeby mieć czas zarówno na naukę, a dodać należy, że uczy się świetnie, jak i na ćwiczenia. – W wakacje pozwalam sobie pospać do szóstej – mówi ze śmiechem Ania. – Ale faktem jest, że rehabilitacja zajmuje mi bardzo dużo czasu. Codziennie wykonuję ćwiczenia przez pięć, sześć godzin. Kluczem jest dobra organizacja czasu. Wiem kiedy mam ćwiczyć i kiedy mam się uczyć, nikt mi nie musi tego mówić i tłumaczyć. Dzięki samodyscyplinie i pomocy życzliwych mi osób, rodziny, znajomych, lokalnego środowiska, jestem obecnie na etapie samodzielnego poruszania się o kulach – dodaje Ania.
Postępy Ani największą nagrodą
– Kiedy poznałem Anię, serce się kroiło. Młoda dziewczyna, która leżała, ale widać było u niej chęć do walki o to, żeby stanąć na nogi. To nas wszystkich zdeterminowało do tego, żeby jej pomóc, żeby stworzyć kompleksowy program rehabilitacji, po to, aby uzyskać te efekty, które dzisiaj widzimy – mówi Grzegorz Gałuszka, radny sejmiku świętokrzyskiego, a także dyrektor uzdrowiskowego szpitala Krystyna w Busku-Zdroju. – My stanęliśmy na głowie, żeby Ania mogła stanąć na nogach i dzisiaj najwspanialszym podziękowaniem dla nas wszystkich, dla tych, którzy jej pomogli, jest jej uśmiech i to, że możemy ją zobaczyć jak porusza się o własnych siłach, na własnych nogach. Można powiedzieć, że stał się cud, ale na ten cud musiała bardzo mocno pracować. Ania jest świetnym ambasadorem słów, że jeżeli się chce, to można. Pierwsze chwile były bardzo łamiące nam serce, bo kiedy pojechaliśmy z burmistrzem Dariuszem Meresińskim oraz panią Anią Kosmalą do jej domu, widzieliśmy łzy w oczach jej matki, ale także i tą iskierkę nadziei. I chyba ta nadzieja dała zwycięstwo. Ania dzisiaj zwyciężyła i pokazuje, że można, jeśli się tylko bardzo chce i bardzo wierzy w sukces – dodaje dyrektor, Grzegosz Gałuszka.
Pobiegła w Wings for Life!
Warto dodać, że szesnastolatka wzięła udział w tegorocznym biegu Wings for Life 2018. – Podczas rehabilitacji w Busku Zdroju pan zobaczył jak dobrze radzę sobie w egzoszkielecie i zaproponował wzięcie udziału w biegu. Egzoszkielet to maszyna, która pomaga chodzić i jest niezastąpiona w reedukacji chodu – mówi Ania. – Bieg Wings for Life jest wyjątkowy pod każdym względem. Dochód z niego jest przekazywany na badania nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego. Uczestnictwo w tym wydarzeniu dało mi bardzo dużo pozytywnych emocji – zapewnia.
Warto walczyć
Jak podkreśliła Ania, to nie koniec jej walki o sprawność, ale warto walczyć. – Trzeba pamiętać, że dopóki się walczy, jest się zwycięzcą. Dla mnie nagrodą w tej walce jest odzyskanie utraconej sprawności, a więc stawka jest bardzo duża. Nie poddam się – podsumowuje z uśmiechem Ania.
Agnieszka Olech