3.5 C
Kielce
wtorek, 2 lipca, 2024
Strona głównaSportRelacja z wyprawy morawickich alpinistów

Relacja z wyprawy morawickich alpinistów

Zobacz

W sierpniu nasza nieformalna grupa alpinistów amatorów z Morawicy w składzie Zbigniew Więckowski, Jakub Lach, Michał Wojtasik, Konrad Wójcik, Marcin Hajnderajch, Andrzej Lipowicz (Częstochowa) i ja Bartosz Kruk kontynuowaliśmy nasz plan którego celem jest zdobycie Korony Europy – najwyższe szczyty każdego państwa w Europie. Tym razem wybór padł na Skandynawię.

9 szczytów w tym 6 zaliczanych do Korony, 10 dni podróży, blisko 7800 km przejechane samochodem, ponad 100h spędzonych w samochodzie, 13 razy przekraczana granica, 8 różnych krajów (Niemcy, Dania, Szwecja, Norwegia, Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa ) i 1 najdalej wysunięty punkt Europy Przylądek Nordkapp.

Góry Danii – (Mollehoj, Yding Skovhoj, Ejer Bavnehoj), Estonii (Suur Munamägi), Łotwy (Gaiziņkalns) i Litwy (Aukstojas) są niewysokimi wzniesieniami których zdobycie nie wiąże się z żadnymi trudnościami, tak w przypadku Norwegii (Galdhopiggen 2469 m n.p.m. najwyższy szczyt Skandynawii ) Szwecji (Kebnekaise 2117 m n.p.m.) i Finlandii (Haltiatunturi 1328 m n.p.m.) mogliśmy wykorzystać nasze dotychczasowe doświadczenia – wielogodzinne trekingi, praca na linie przy przejściach lodowcowych wśród szczelin, wspinaczka skalna itp.

Norweski szczyt postanowiliśmy zdobywać od schroniska Juvasshytta gdzie musieliśmy przejść lodowiec Styggebrean i istniało ryzyko wpadnięcia do szczeliny, konieczna była asekuracja oraz wyposażenie w postaci liny, uprzęży, raków itd. Dzień w którym wyszliśmy poprzedzony był intensywnymi opadami śniegu, a co się z tym wiąże brak widocznego szlaku i jak doliczymy do tego słabą widoczność, silny wiatr, brak znajomości terenu, szczeliny lodowcowe to z teoretycznie „łatwej górki” zrobił nam się całkiem ciekawy SZCZYT:).

Najwyższy szczyt Szwecji o wdzięcznej nazwie Kebnekaise leży w Górach Skandynawskich już za kołem polarnym, w Laponii. Samochód zostawiamy w Nikkaloukta – skąd zaczyna się szlak na Kebnekaise. Następny przystanek to schronisko „Kebnekaise Fjallstation”, dokąd trzeba dojść 19 km. I tam rozbijamy namioty. Po krótkiej nocy rozpoczęliśmy bardzo ciekawy dzień obejmował on treking malowniczym szlakiem, przejście lodowcem, polami śniegu, wspinanie się po skałach – w tym przypadku można było wykorzystać ferraty i na końcu „śnieżne wzniesienie”. 9h w dwie strony i kolejne wcześniej wspomniane 19 km do samochodu. Wspomnienia związane ze szczytem Haltiatunturi to renifery, bezkres terenów, i wkoło morze kamieni, praktycznie cała droga jest po kamieniach mniejszych lub większych, ale zawsze kamieniach. W całej naszej podróży „wisienką na torcie” miał być przylądek Nordkapp, oczywiście dotarliśmy na miejsce ale ok 50 km przed celem pogoda zepsuła się i na przylądku było deszczowo, wietrznie i mglisto, pomyśleliśmy o przeczekaniu ale prognozy zapowiadały 7 dni deszczów. Pozostał powrót do domu przez niekończące się lasy Finlandii promem z Helsinek(tu krótkie zwiedzanie miasta) do Talina i tak przez całą Estonię, Łotwę i Litwę do Polski. A zapomniałem dodać że odwiedziliśmy w Finlandii w Rovaniemi Św. Mikołaj, powiedział i kazał przekazać, że w grudniu wybiera się do Polski i odwiedzi wszystkie dzieci.

Kolejne wyprawy te mniejsze i większe już planujemy i oczywiście po powrocie opowiemy o nich.

                                                                                                                                                         Bartosz Kruk

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Galeria

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Aktualności

Polecamy