Nietrzeźwy z zakazem wjechał pod zakaz

0

Policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Końskich zatrzymali do kontroli 39 – letniego kierującego pojazdem marki Audi. W organizmie mężczyzna miał blisko 2 promile alkoholu. Na domiar złego posiada sądowy zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi.

Wczoraj około godz. 16 uwagę mundurowych z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Końskich przykuł kierujący pojazdem marki Audi, który na remontowanym odcinku drogi wojewódzkiej w miejscowości Podlesie, chcąc skrócić sobie drogę wjechał pod zakaz. Policjanci zatrzymali do kontroli niemiecki pojazd, za kierownicą którego znajdował się 39-latek. Badanie stanu trzeźwości kierującego wykazało, że ma on blisko 2 promile alkoholu w organizmie. Na domiar złego posiada on aktywny zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi. Dalszą drogę niemiecki wóz spędził na lawecie, zaś kierujący ze swojego skrajnie nieodpowiedzialnego zachowania będzie musiał tłumaczyć się przed sądem.

Opr.MP

Źródło: KPP w Końskich

Międzyszkolne zawody sportowe Miasta i Gminy Morawica w  mini piłce siatkowej chłopców z klas IV- VI

0

21 stycznia 2023 r. na hali sportowej w Bilczy odbyły się zawody w mini piłce siatkowej chłopców z klas IV – VI. W zawodach wzięło udział 5 szkół podstawowych z: Morawicy, Obic, Bilczy, Brzezin i Dębskiej Woli.

Rozgrywki przeprowadzono systemem każdy z każdym. Mecze rozgrywane były do dwóch wygranych setów, sety do 15 punktów.

Wyniki poszczególnych meczy:

Bilcza – Dębska Wola – 2: 1

Brzeziny – Obice – 1: 2

Morawica – Bilcza – 0: 2

Dębska Wola – Brzeziny  – 2: 1

Obice – Morawica  – 2: 0

Bilcza – Brzeziny – 0: 2

Dębska Wola – Morawica – 2:0

Bilcza – Obice –  2:0

Brzeziny – Morawica – 2:0

Dębska Wola – Obice – 2:0

 

Końcowe wyniki zawodów:

I miejsce – Dębska Wola

II miejsce –  Brzeziny

III miejsce – Bilcza

IV miejsce –  Obice

V miejsce – Morawica

 

Sprawozdanie przygotowała:  Alicja Olczyk

Kwota niewielka, ale konsekwencje dotkliwe

0

4 miesiące ograniczenia wolności, zwrot pieniędzy i koszty sądowe – to kara jaką poniesie 41-letni mężczyzna, który kilkukrotnie posłużył się cudzą kartą płatniczą. Mężczyzna wczoraj został zatrzymany przez mundurowych z Komisariatu Policji IV w Kielcach na jednym z kieleckich osiedli.

Na początku stycznia tego roku 18-latka w niewyjaśnionych okolicznościach zagubiła kartę  bankomatową. O fakcie poinformowała kieleckich policjantów. W „międzyczasie” za pośrednictwem zagubionej karty ktoś dokonał 3 transakcji na kwotę blisko 10 złotych. Kryminalni z Komisariatu Policji IV w Kielcach natychmiast przystąpili do działania i w niedługim czasie od zdarzenia zatrzymali 41-letniego kielczanina. Jak się okazało, mężczyzna po tym jak znalazł kartę postanowił za jej pośrednictwem zrobić zakupy. Drobne transakcje wpędziły mężczyznę w nie lada kłopoty, bowiem to czego się dopuścił to kradzież z włamaniem, za co polskie prawo przewiduje karę do 10 lat pozbawienia wolności.

Kielczanin przyznał się do zarzucanych mu czynów i dobrowolnie poddał się karze. Sąd wobec 41-latka zastosował 4 miesiące ograniczenia wolności, obowiązek naprawienia wyrządzonej szkody musi również pokryć koszty postepowania sądowego.

Opr. MPK

Źródło KMP w Kielcach

Koronacje polskich królów elekcyjnych w kontekście rocznicy koronacji Władysława Łokietka na króla Polski

0

 

Jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu każdej monarchii jest moment koronacji nowego władcy. Tak samo poczesne miejsce w historii Polski zajmują ceremonie koronacyjne królów, które z całą pewnością niosły ze sobą element swoistego mariażu nowego pana
z poddanymi, obywatelami. To osobliwe święto, ze względu na swoją nieregularność (czasem większą, czasem mniejszą) miało na celu uświetnienie tego właśnie momentu spektakularnymi wydarzeniami, celebracjami, wystawną oprawą. Dziś przypada kolejna rocznica koronacji jednego z najważniejszych królów w historii Polski – Władysława Łokietka. To właśnie skłania do przyjrzenia się temu, niecodziennemu skądinąd, wydarzeniu, które człowiek tamtych czasów przeżyć mógł jedynie kilkukrotnie. W poniższym artykule odniesiemy się jednak do czasów XVI-XVIII wieku, kiedy ceremoniał był najokazalszy.

            Polski ceremoniał koronacyjny, stosowany podczas intronizacji władców elekcyjnych, z niewielkimi zmianami opierał się na zapiskach z przełomu XV i XVI w. Formuły zawarte w tzw. ordo coronandi Władysława III Warneńczyka z 1434 r., nieco zmodyfikowane w ordo kardynała Fryderyka Jagiellończyka z 1501 r., posłużyły najprawdopodobniej za wzór dla większości aktów koronacyjnych polskich władców aż do połowy XVIII wieku. Dopiero w czasie koronacji Stanisława Augusta Poniatowskiego stworzono na ten cel osobny pontyfikał.

            Uroczystości koronacyjne zwyczajowo składały się z kilku etapów. Pierwszym z nich był uroczysty wjazd króla-elekta do stolicy, w czasie którego władcę witały całe rzesze poddanych różnego stanu. Był to moment niezwykły, w którym każdy chciał zaprezentować się przed przyszłym władcą z jak najlepszej strony. W czasie wjazdu Henryka Walezego do Krakowa w lutym 1574 r. możni prześcigali się w pomysłach i sposobach zaimponowania królowi. Ksiądz Jan Dymitr Solikowski w swoim pamiętniku wspomina, że „piękny widok rycerstwa polskiego był nad podziw wszystkim cudzoziemcom; nieskończona mnogość zastępów wojennych szła witać monarchę”. W relacji Świętosława Orzelskiego czytamy, że „cudzoziemcy nie wiedzieli czy to śmiertelnicy czy też istoty niebiańskie”.

W trakcie wjazdu król witany był przez rozmaite osobistości, w tym przez magistraty miast Krakowa, Kleparza, Kazimierza. Swoje podziękowania za przyjazd słali również uczeni, jak np. doktor medycyny i filozofii na Akademii Krakowskiej Stanisław Łopacki
w 1696 r. Z tej okazji budowano również okolicznościowe łuki tryumfalne, posągi czy rzeźby. Całą gamę tych dzieł zaprezentował w swojej monografii Michał Rożek, podkreślając szczególnie wysokie walory artystyczne tych rozwiązań. Autorzy skupiali się przede wszystkim na podkreśleniu roli wybranego monarchy, jego cech osobowych i cnót. Ponadto opiewali ich sukcesy (np. Jana III Sobieskiego) czy świetność rodu.

Nie zawsze jednak nowego władcę witano tak samo radośnie. Relacjonujący wjazd Augusta III świadek podkreślał bowiem, że krakowianie niezbyt chętnie godzili się na konstruowanie bram tryumfalnych na cześć nowego króla. Co więcej – według niego „dzień ten bardziej tragiczny był niż wesoły”, mieszczanie bowiem bardziej skłonni być mieli ku kandydaturze Stanisława Leszczyńskiego.

Ingresy władców były swojego rodzaju wstępem do uroczystości, miały niebagatelne znaczenie w wymiarze propagandowym. O tym jak doniosłe były to wydarzenia świadczą zarówno relacje naoczne, jak również czas, jaki poświęcano na to wydarzenie. Wjazd Augusta II trwać miał osiem godzin, Henryk Walezy zaś zakończył przywitania dopiero ok. godziny drugiej w nocy.

Kolejnym etapem uroczystości koronacyjnych był pogrzeb poprzedniego króla,
w którym, według tradycji zwykł uczestniczyć przybyły dzień wcześniej elekt. W dużej części przypadków uroczystość ta nie miała miejsca lub nie zawsze uczestniczył w niej przyszły król. Pogrzeb króla Zygmunta Augusta odbył się bez Walezego, jedynie w obecności przybyłego w jego miejsce francuskiego posła. Batory z wiadomych przyczyn uczestniczyć w pogrzebie poprzednika nie mógł, ponieważ ten nadal żył. Podobnie rzecz się ma co do osoby Jana Kazimierza w 1669 r., który spoczął w kryptach wawelskich wraz z Michałem Korybutem dopiero 31 stycznia 1676 r. Stefan Batory spoczął w katedrze wawelskiej dopiero w maju 1588, a więc prawie pół roku po koronacji Zygmunta III. Ciało Jana III Sobieskiego pochowano z kolei dopiero w 1734, wraz z ciałem Augusta II, ponieważ stronnicy ks. Conti w 1696 r. nie zezwolili na przewiezienie zmarłego króla do Krakowa. August III zmarł w Dreźnie, tam też został złożony do grobu, zwłoki Stanisława Leszczyńskiego spoczywają natomiast w katedrze w Nancy.

Pogrzeby odbywały się z nie mniejszą pompą niż ingresy władców. W procesji niesiono insygnia królewskie zmarłego, atrybuty urzędników takie jak pieczęcie, laski marszałkowskie, chorągwie państwowe, które z szacunku dla zmarłego i „osierocenia” państwa skierowane były w kierunku ziemi. W trakcie uroczystości w kościele, zgodnie z sarmacką tradycją, niszczono je, łamiąc pieczęcie i laski, roztrzaskując też miecz i tarczę. O tym, że ceremonie pogrzebowe niewiele tylko odbiegały świetnością od samych koronacji świadczy fakt, że na pogrzeb Zygmunta i Konstancji wydano w sumie prawie 470 tys. złotych.

Wydarzeniem poprzedzającym akt koronacji była procesja do kościoła św. Michała Archanioła na Skałce, którą władca odbyć winien w przeddzień koronacji. Miała ona charakter ekspiacyjny i związana była z długoletnią tradycją oddawania czci św. Stanisławowi, męczennikowi, patronowi Królestwa. W tym dniu elekci zwykli byli pościć i rozdawać jałmużny, zobowiązani byli także do spowiedzi, która symbolicznie miała być przejściem od grzechu do oczyszczenia w kontekście nowego początku, jakim była koronacja.

            Koronacja sama w sobie była wydarzeniem unikatowym, które zawierało w sobie całą masę symboli i gestów. Dzień zaplanowany był starannie, od samego rana aż po wieczór. We wczesnych godzinach rannych procesja złożona m.in. z biskupów, opatów diecezji krakowskiej i świeckich podążała z katedry wawelskiej do pomieszczeń w których przebywał elekt. Tamże duchowni wstępowali do łożnicy króla, gdzie marszałek Królestwa lub mistrz ceremonii ubierał przyszłego władcę w strój pontyfikalny, zbliżony do stroju biskupiego. Miało to na celu podkreślenie momentu unifikacji dwóch sfer władzy w momencie koronacji – świeckiej i duchowej.

Po przywdzianiu szat przez monarchę procesja udawała się z powrotem do katedry wawelskiej, gdzie odbywały się główne uroczystości. Na czele pochodu szedł marszałek
z laską marszałkowską w dłoni, następnie senatorowie, którzy dzierżyli insygnia królewskie (koronę – kasztelan krakowski, berło – wojewoda krakowski, jabłko – wojewoda wileński, miecz – miecznik lub wojewoda sandomierski) oraz chorążowie z chorągwiami Orła Białego i Pogoni. Tuż za nimi ciągnął episkopat, na końcu zaś podążał król w asyście podtrzymujących go biskupów.

Po przybyciu do kościoła katedralnego wszyscy dygnitarze zajmowali swoje określone miejsca, z których to udzielający koronacji arcybiskup zwykł zasiadać na tronie umieszczonych na stopniach ołtarza, naprzeciwko niego z kolei miejsce zajmował przyszły władca. Cała ceremonia była skomplikowanym procesem, zawierającym w sobie mnóstwo znaków i gestów. Objawiało się to m.in. w namaszczeniu władcy świętymi olejami przez arcybiskupa, wręczeniu mu miecza koronacyjnego (sławnego Szczerbca), samą koronacją koroną królów polskich oraz pozostałymi insygniami. Wszystko to ubrane było w niezwykle wzniosłą, nadprzyrodzoną otoczkę, którą uwypuklał liturgiczny ryt uroczystości, celebrowany przez rzeszę najwyższych duchownych w państwie. Po przyjęciu homilii i intronizacji, zebrani w kościele katedralnym odśpiewywali hymn „Te Deum laudamus”, po czym następowało zakończenie uroczystości i pochód nowego władcy na zamek, gdzie odbywała się wystawna uczta.

Taki schemat działań nie zawsze odpowiadał rzeczywistości. Nie zawsze króla koronował przeznaczony do tego oficjalnie arcybiskup gnieźnieńskich. Z różnych przyczyn, najczęściej politycznych, aktu tego dokonywali inni duchowni. Stefana Batorego koronował biskup kujawski (przy aprobacie sejmu walnego), podobnie rzecz się ma w stosunku do Augusta II. O ile te koronacje miały prawne umocowanie, to ten akt w stosunku do Augusta III i Stanisława Leszczyńskiego stanowił jawne pogwałcenie porządku. Pierwszego intronizował biskup krakowski, drugiego zaś arcybiskup lwowski.

Z czasem zmieniały się też obrządki około koronacji. Niektórym uroczystościom towarzyszyły również osobliwe wypadki. W trakcie koronacji pierwszego z królów elekcyjnych szlachta protestancka zasiadająca w katedrze głośno protestowała przeciwko zmianie roty przysięgi królewskiej, gdzie biskupi starali się wyeliminować z niej zapisy o tolerancji religijnej. Jan Chrapowicki, wojewoda wileński, uczestnik koronacji Michała Korybutam wspomina także o tym, że w trakcie wejścia dostojników do katedry wawelskiej ścisk był tak duży, że „mało X. Arcy-Biskupa nieprzebito szefelinem”. Zabawnym dla szlachty przebywającej na mszy był również moment, w którym nowo obrany król August III ceremonialnie wymachiwał mieczem koronacyjnym. Robił to bowiem niezbyt zgrabnie drżącymi rękoma, co oglądający z politowaniem skwitowali iż zatem „spokojnego będziemy mieli pana”.

Dzień później (najczęściej w poniedziałek) król odbywał homagium na krakowskim rynku, gdzie zasiadając na specjalnie stworzonym w tym celu theatrum odbierał hołdy. Zabawny dialog między poddanym a królem podaje w swoim diariuszu Marcin Matuszewicz. Był on świadkiem, jak Antoni Glinka, podkomorzy łomżyński, zwrócił się do króla Stanisława Poniatowskiego, by ten nadał mu jakąś królewszczyznę. Władca, widząc że Glinka jest nietrzeźwy odpowiedział mu słowami: „Będę się o to starał, abyś waszmość na czczo nie pił”. Uważa się, że w dniu tym władca najbardziej zbliżał się do ludu, skracał dystans, przez co nabierał on o wiele bardziej charakteru świeckiego aniżeli poprzednie dni.

Koronacje polskich królów elekcyjnych w kontekście rocznicy koronacji Władysława Łokietka na króla Polski

0

 

Jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu każdej monarchii jest moment koronacji nowego władcy. Tak samo poczesne miejsce w historii Polski zajmują ceremonie koronacyjne królów, które z całą pewnością niosły ze sobą element swoistego mariażu nowego pana
z poddanymi, obywatelami. To osobliwe święto, ze względu na swoją nieregularność (czasem większą, czasem mniejszą) miało na celu uświetnienie tego właśnie momentu spektakularnymi wydarzeniami, celebracjami, wystawną oprawą. Dziś przypada kolejna rocznica koronacji jednego z najważniejszych królów w historii Polski – Władysława Łokietka. To właśnie skłania do przyjrzenia się temu, niecodziennemu skądinąd, wydarzeniu, które człowiek tamtych czasów przeżyć mógł jedynie kilkukrotnie. W poniższym artykule odniesiemy się jednak do czasów XVI-XVIII wieku, kiedy ceremoniał był najokazalszy.

            Polski ceremoniał koronacyjny, stosowany podczas intronizacji władców elekcyjnych, z niewielkimi zmianami opierał się na zapiskach z przełomu XV i XVI w. Formuły zawarte w tzw. ordo coronandi Władysława III Warneńczyka z 1434 r., nieco zmodyfikowane w ordo kardynała Fryderyka Jagiellończyka z 1501 r., posłużyły najprawdopodobniej za wzór dla większości aktów koronacyjnych polskich władców aż do połowy XVIII wieku. Dopiero w czasie koronacji Stanisława Augusta Poniatowskiego stworzono na ten cel osobny pontyfikał.

            Uroczystości koronacyjne zwyczajowo składały się z kilku etapów. Pierwszym z nich był uroczysty wjazd króla-elekta do stolicy, w czasie którego władcę witały całe rzesze poddanych różnego stanu. Był to moment niezwykły, w którym każdy chciał zaprezentować się przed przyszłym władcą z jak najlepszej strony. W czasie wjazdu Henryka Walezego do Krakowa w lutym 1574 r. możni prześcigali się w pomysłach i sposobach zaimponowania królowi. Ksiądz Jan Dymitr Solikowski w swoim pamiętniku wspomina, że „piękny widok rycerstwa polskiego był nad podziw wszystkim cudzoziemcom; nieskończona mnogość zastępów wojennych szła witać monarchę”. W relacji Świętosława Orzelskiego czytamy, że „cudzoziemcy nie wiedzieli czy to śmiertelnicy czy też istoty niebiańskie”.

W trakcie wjazdu król witany był przez rozmaite osobistości, w tym przez magistraty miast Krakowa, Kleparza, Kazimierza. Swoje podziękowania za przyjazd słali również uczeni, jak np. doktor medycyny i filozofii na Akademii Krakowskiej Stanisław Łopacki
w 1696 r. Z tej okazji budowano również okolicznościowe łuki tryumfalne, posągi czy rzeźby. Całą gamę tych dzieł zaprezentował w swojej monografii Michał Rożek, podkreślając szczególnie wysokie walory artystyczne tych rozwiązań. Autorzy skupiali się przede wszystkim na podkreśleniu roli wybranego monarchy, jego cech osobowych i cnót. Ponadto opiewali ich sukcesy (np. Jana III Sobieskiego) czy świetność rodu.

Nie zawsze jednak nowego władcę witano tak samo radośnie. Relacjonujący wjazd Augusta III świadek podkreślał bowiem, że krakowianie niezbyt chętnie godzili się na konstruowanie bram tryumfalnych na cześć nowego króla. Co więcej – według niego „dzień ten bardziej tragiczny był niż wesoły”, mieszczanie bowiem bardziej skłonni być mieli ku kandydaturze Stanisława Leszczyńskiego.

Ingresy władców były swojego rodzaju wstępem do uroczystości, miały niebagatelne znaczenie w wymiarze propagandowym. O tym jak doniosłe były to wydarzenia świadczą zarówno relacje naoczne, jak również czas, jaki poświęcano na to wydarzenie. Wjazd Augusta II trwać miał osiem godzin, Henryk Walezy zaś zakończył przywitania dopiero ok. godziny drugiej w nocy.

Kolejnym etapem uroczystości koronacyjnych był pogrzeb poprzedniego króla,
w którym, według tradycji zwykł uczestniczyć przybyły dzień wcześniej elekt. W dużej części przypadków uroczystość ta nie miała miejsca lub nie zawsze uczestniczył w niej przyszły król. Pogrzeb króla Zygmunta Augusta odbył się bez Walezego, jedynie w obecności przybyłego w jego miejsce francuskiego posła. Batory z wiadomych przyczyn uczestniczyć w pogrzebie poprzednika nie mógł, ponieważ ten nadal żył. Podobnie rzecz się ma co do osoby Jana Kazimierza w 1669 r., który spoczął w kryptach wawelskich wraz z Michałem Korybutem dopiero 31 stycznia 1676 r. Stefan Batory spoczął w katedrze wawelskiej dopiero w maju 1588, a więc prawie pół roku po koronacji Zygmunta III. Ciało Jana III Sobieskiego pochowano z kolei dopiero w 1734, wraz z ciałem Augusta II, ponieważ stronnicy ks. Conti w 1696 r. nie zezwolili na przewiezienie zmarłego króla do Krakowa. August III zmarł w Dreźnie, tam też został złożony do grobu, zwłoki Stanisława Leszczyńskiego spoczywają natomiast w katedrze w Nancy.

Pogrzeby odbywały się z nie mniejszą pompą niż ingresy władców. W procesji niesiono insygnia królewskie zmarłego, atrybuty urzędników takie jak pieczęcie, laski marszałkowskie, chorągwie państwowe, które z szacunku dla zmarłego i „osierocenia” państwa skierowane były w kierunku ziemi. W trakcie uroczystości w kościele, zgodnie z sarmacką tradycją, niszczono je, łamiąc pieczęcie i laski, roztrzaskując też miecz i tarczę. O tym, że ceremonie pogrzebowe niewiele tylko odbiegały świetnością od samych koronacji świadczy fakt, że na pogrzeb Zygmunta i Konstancji wydano w sumie prawie 470 tys. złotych.

Wydarzeniem poprzedzającym akt koronacji była procesja do kościoła św. Michała Archanioła na Skałce, którą władca odbyć winien w przeddzień koronacji. Miała ona charakter ekspiacyjny i związana była z długoletnią tradycją oddawania czci św. Stanisławowi, męczennikowi, patronowi Królestwa. W tym dniu elekci zwykli byli pościć i rozdawać jałmużny, zobowiązani byli także do spowiedzi, która symbolicznie miała być przejściem od grzechu do oczyszczenia w kontekście nowego początku, jakim była koronacja.

            Koronacja sama w sobie była wydarzeniem unikatowym, które zawierało w sobie całą masę symboli i gestów. Dzień zaplanowany był starannie, od samego rana aż po wieczór. We wczesnych godzinach rannych procesja złożona m.in. z biskupów, opatów diecezji krakowskiej i świeckich podążała z katedry wawelskiej do pomieszczeń w których przebywał elekt. Tamże duchowni wstępowali do łożnicy króla, gdzie marszałek Królestwa lub mistrz ceremonii ubierał przyszłego władcę w strój pontyfikalny, zbliżony do stroju biskupiego. Miało to na celu podkreślenie momentu unifikacji dwóch sfer władzy w momencie koronacji – świeckiej i duchowej.

Po przywdzianiu szat przez monarchę procesja udawała się z powrotem do katedry wawelskiej, gdzie odbywały się główne uroczystości. Na czele pochodu szedł marszałek
z laską marszałkowską w dłoni, następnie senatorowie, którzy dzierżyli insygnia królewskie (koronę – kasztelan krakowski, berło – wojewoda krakowski, jabłko – wojewoda wileński, miecz – miecznik lub wojewoda sandomierski) oraz chorążowie z chorągwiami Orła Białego i Pogoni. Tuż za nimi ciągnął episkopat, na końcu zaś podążał król w asyście podtrzymujących go biskupów.

Po przybyciu do kościoła katedralnego wszyscy dygnitarze zajmowali swoje określone miejsca, z których to udzielający koronacji arcybiskup zwykł zasiadać na tronie umieszczonych na stopniach ołtarza, naprzeciwko niego z kolei miejsce zajmował przyszły władca. Cała ceremonia była skomplikowanym procesem, zawierającym w sobie mnóstwo znaków i gestów. Objawiało się to m.in. w namaszczeniu władcy świętymi olejami przez arcybiskupa, wręczeniu mu miecza koronacyjnego (sławnego Szczerbca), samą koronacją koroną królów polskich oraz pozostałymi insygniami. Wszystko to ubrane było w niezwykle wzniosłą, nadprzyrodzoną otoczkę, którą uwypuklał liturgiczny ryt uroczystości, celebrowany przez rzeszę najwyższych duchownych w państwie. Po przyjęciu homilii i intronizacji, zebrani w kościele katedralnym odśpiewywali hymn „Te Deum laudamus”, po czym następowało zakończenie uroczystości i pochód nowego władcy na zamek, gdzie odbywała się wystawna uczta.

Taki schemat działań nie zawsze odpowiadał rzeczywistości. Nie zawsze króla koronował przeznaczony do tego oficjalnie arcybiskup gnieźnieńskich. Z różnych przyczyn, najczęściej politycznych, aktu tego dokonywali inni duchowni. Stefana Batorego koronował biskup kujawski (przy aprobacie sejmu walnego), podobnie rzecz się ma w stosunku do Augusta II. O ile te koronacje miały prawne umocowanie, to ten akt w stosunku do Augusta III i Stanisława Leszczyńskiego stanowił jawne pogwałcenie porządku. Pierwszego intronizował biskup krakowski, drugiego zaś arcybiskup lwowski.

Z czasem zmieniały się też obrządki około koronacji. Niektórym uroczystościom towarzyszyły również osobliwe wypadki. W trakcie koronacji pierwszego z królów elekcyjnych szlachta protestancka zasiadająca w katedrze głośno protestowała przeciwko zmianie roty przysięgi królewskiej, gdzie biskupi starali się wyeliminować z niej zapisy o tolerancji religijnej. Jan Chrapowicki, wojewoda wileński, uczestnik koronacji Michała Korybutam wspomina także o tym, że w trakcie wejścia dostojników do katedry wawelskiej ścisk był tak duży, że „mało X. Arcy-Biskupa nieprzebito szefelinem”. Zabawnym dla szlachty przebywającej na mszy był również moment, w którym nowo obrany król August III ceremonialnie wymachiwał mieczem koronacyjnym. Robił to bowiem niezbyt zgrabnie drżącymi rękoma, co oglądający z politowaniem skwitowali iż zatem „spokojnego będziemy mieli pana”.

Dzień później (najczęściej w poniedziałek) król odbywał homagium na krakowskim rynku, gdzie zasiadając na specjalnie stworzonym w tym celu theatrum odbierał hołdy. Zabawny dialog między poddanym a królem podaje w swoim diariuszu Marcin Matuszewicz. Był on świadkiem, jak Antoni Glinka, podkomorzy łomżyński, zwrócił się do króla Stanisława Poniatowskiego, by ten nadał mu jakąś królewszczyznę. Władca, widząc że Glinka jest nietrzeźwy odpowiedział mu słowami: „Będę się o to starał, abyś waszmość na czczo nie pił”. Uważa się, że w dniu tym władca najbardziej zbliżał się do ludu, skracał dystans, przez co nabierał on o wiele bardziej charakteru świeckiego aniżeli poprzednie dni.

Kolejne oszustwo, kolejna ofiara

0

Ponad 130 000 złotych straciła 73-latka. Niestety seniorka uwierzyła w historię o wypadku, który w rzeczywistości na szczęście się nie wydarzył. Kobieta padła ofiarą oszustów posługujących się klasyczną metodą „na wnuczka”.

Wczoraj rano rodzina 73-letniej mieszkanki gminy Michałów poinformowała pińczowskich policjantów o oszustwie, w wyniku którego seniorka straciła ponad 130 000 zł. Dzień wcześniej około 21.00 zadzwonił do niej mężczyzna przedstawiający się jako jej wnuczek. Rozmówca informował o nieszczęśliwym wypadku, który miała spowodować jego matka, a córka ofiary. Poszkodowaną w wypadku miała być ciężarna kobieta, której należało wypłacić zadośćuczynienie, aby uniknąć dalszych konsekwencji. 73-latka zgodziła się przekazać na ten cel dużą sumę pieniędzy. Gotówkę spakowała do torby i przekazała nieznajomemu mężczyźnie, który niedługo potem przyjechał do jej domu.

Ciekawy w tej historii jest fakt, że w późniejszej rozmowie z policjantami kobieta przyznała, iż wcześniej słyszała o podobnych zdarzeniach. Sama jednak w momencie przekazywania pieniędzy obcemu człowiekowi, nie domyśliła się, że sama może paść ofiarą takiego przestępstwa.

Opr. DS

Źródło: KPP w Pińczowie

KOMUNIKAT dla mieszkańców miejscowości: Lipowica, Podzamcze, Przymiarki, Starochęciny

0

W związku z ponadnormatywną zawartością azotanów w wodzie z ujęcia w Starochęcinach, Zakład Gospodarki Komunalnej w Chęcinach rozpoczął rozwożenie wody do spożycia w butelkach dla mieszkańców miejscowości: Starochęciny, Lipowica, Przymiarki, Podzamcze.

Kamed Studio ogłasza casting do nowego, historycznego filmu fabularnego

0

Zdjęcia realizowane będą w Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni oraz okolicach. Projekt to prequel jednej z najlepszych komedii w historii polskiego kina. Poszukiwane są osoby, które razem z ekipą filmową chciałyby przeżyć tę wspaniałą przygodę. Do obsadzenia są role statystyczne i epizodyczne.

Poszukujemy osób w bardzo różnym wieku i różnej urody. Mamy miejsca dla:

– dzieci w wieku 6-15 lat,

– młodzieży w wieku 16-25 lat,

– wielu mężczyzn w wieku 20-75 lat,

– kobiet w wieku 20-75 lat

– wszystkich z okolic Tokarni, którzy stworzą z nami społeczność wsi. Jako, że tworzymy świat osadzony w latach historii wszystkie osoby biorące udział w zdjęciach musi charakteryzować naturalny wygląd – naturalny odcień włosów, brak makijażu permanentnego, brak hybrydy na paznokciach, brak widocznych poprawek medycyny estetycznej, brak widocznych tatuaży, czy tuneli w uszach. Każdego z Państwa, którego udziałem będziemy zainteresowani poprosimy o nie obcinanie włosów, zarostu i niezmienianie wizerunku do czasu zdjęć. Wizerunek zostanie dostosowany do czasów epoki, przez naszych charakteryzatorów. Już teraz mogą Państwo zgłosić swoją chęć udziału w castingu za pomocą formularza, którego link zamieszczamy poniżej. Zachęcamy do zgłoszeń, pozwoli nam to usprawnić organizację. Możecie Państwo pojawić się również bezpośrednio na castingu.

Castingi stacjonarne odbędą się:

4.02.2023 (sobota) w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach, ulica Księdza Piotra Ściegiennego 2 w godzinach 10:00-18:00

5.02.2023 (niedziela) w Centrum Kultury i Sportu w Chęcinach, ulica Armii Krajowej 18a w godzinach 10:00-18:00

Zapraszamy wszystkich zainteresowanych – zabierajcie swoje rodziny, dziadków, ciocie, wujków, sąsiadów i przyjaciół. Na casting prosimy przyjść bez makijażu, bez spiętych włosów, w wygodnym, pokazującym sylwetkę stroju. Czekamy na Państwa zgłoszenia i do zobaczenia w pierwszy weekend lutego stacjonarnie!

Formularz zgłoszeniowy: https://forms.gle/GXrrkAZHAXVGCDts6

- casting_do_nowego_filmu_fabularnego.png

 

Już za kilka dni premiera w teatrze

0

W rozpoczynający się weekend w krakowskim Teatrze “Łaźnia Nowa”, a już za tydzień w kieleckim Teatrze im. Stefana Żeromskiego obejrzymy premierową realizację w/g tekstu i w reżyserii pochodzącego z Kielc Mateusza Pakuły “Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”.

Tekst, będący debiutem prozatorskim artysty, dramatopisarza i reżysera, twórcy teatralnego, to osobista opowieść o chorobie, odchodzeniu i pożegnaniu ojca, ale też historia bezradności i wściekłości na instytucje, które zadają chorym dodatkowe cierpienia. Obok reportażowej formy opowieści, elementów wywiadu, dziennika, osobistych wyznań i ciekawych dialogów, w  spektaklu nie zabraknie groteski i komizmu, tak bliskich wszystkim spektaklom Pakuły.

Premiera książki i pierwsze czytanie tekstu w reżyserii autora na deskach kieleckiego teatru miało miejsce podczas 3. Kieleckiego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego, w 2021 r.

W Teatrze im. S. Żeromskiego widzowie mieli okazję podziwiać sztuki napisane przez Mateusza Pakułę – w 2013 r. spektakl “Mój niepokój ma przy sobie broń”, “Twardy gnat, martwy świat” w 2014 r. oraz “Lordy” (Lord Kantor/ Lord Milord/ Lord Herling) w 2015 r.

W spektaklu “Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” grają: Andrzej Plata, Wojciech Niemczyk, Jan Jurkowski, Szymon Mysłakowski, Marcin Pakuła.

Premiera w krakowskim Teatrze “Łaźnia Nowa” już w sobotę 21 stycznia, a w kieleckim Teatrze im. S. Żeromskiego w piątek 27 stycznia.

Już w najbliższą niedzielę 31. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy!

0

Burmistrz Gminy i Miasta Chęciny Robert Jaworski serdecznie zaprasza 29 stycznia o godz. 16 do hali „Pod Basztami” w Chęcinach na wspólne granie z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. W programie licytacje oraz ciekawy program artystyczny.

- 326789341_1546908395794243_3584406795531644307_n.jpg