3.5 C
Kielce
czwartek, 18 kwietnia, 2024
Strona głównaAktualnościJestem szczęściarą - wywiad z wokalistką Magdaleną Chołuj

Jestem szczęściarą – wywiad z wokalistką Magdaleną Chołuj

Zobacz

Śpiewa od dziecka, a jej talent odkryła wychowawczyni z przedszkola w Morawicy. Jej rozwój artystyczny i kariera muzyczna potoczyły się w błyskawicznym tempie. Jest laureatką wielu prestiżowych konkursów nie tylko ogólnopolskich, ale i międzynarodowych. Nam opowiedziała o swojej pasji, która z dnia na dzień staje się dla niej pracą, o dobrych ludziach, jakich ciągle spotyka na swojej drodze i o wielkim życiowym szczęściu.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?

Magdalena Chołuj: To było dawno temu, bo już w Przedszkolu. Moja wychowawczyni, Pani Anna Kurp, zasugerowała mamie, że mam talent muzyczny i dobrze byłoby coś z tym zrobić. Rodzice zapisali mnie do Młodzieżowego Domu Kultury w Kielcach na zajęcia wokalne do Pani Joanny Litwin. Zaczęłam też śpiewać w scholi w kościele w Morawicy. I od tego wszystko się zaczęło.

Tęsknisz za Morawicą?

M.Ch.: Tęsknie, chociaż staram się przyjeżdżać do rodziców tak często, jak to możliwe. Czasami też występuję. Wyprowadziłam się na drugim roku studiów, czyli prawie trzy lata temu. Obecnie jestem na piątym roku edukacji muzycznej na UJK w Kielcach. Wybór kierunku był spowodowany chęcią zgłębienia teorii tego, czego uczę się od dziecka.

Za to z praktyką od zawsze szło Ci świetnie. Wielokrotnie stawałaś na najwyższym podium w różnego rodzaju konkursach i przeglądach nie tylko w Polsce, ale i zagranicą?

M.Ch.: W sumie to się zgadza. Moje muzyczne marzenia cały czas się spełniają i mam nadzieję, że nadal będą się spełniały. Wszystko to zawdzięczam ciężkiej pracy. Ludzie widzą już tylko efekt końcowy, a w ten efekt trzeba włożyć wiele wysiłku. Ale tak to już chyba jest w każdym zawodzie. Cały czas trzeba się dokształcać i poświęcać wiele, aby coś osiągnąć. Chciałabym, aby dalej udawało mi się to tak jak do tej pory.

A jak wyglądała Twoja praktyczna edukacja muzyczna?

M.Ch.: Na zajęcia z emisji głosu jeździłam do Kielc raz w tygodniu. Trwały one 45 minut. Jednak codziennie przez wiele godzin ćwiczyłam w domu. Moi bracia wspominają to ciężko. Chociaż kiedy ostatnio przyjechałam na kilka dni do domu rodzinnego, aby poćwiczyć spokojnie przed wyjazdem na konkurs do Portugalii, bo mieszkając w bloku trzeba jednak zważać na sąsiadów, to zgodnie przyznali, że im brakowało tego mojego śpiewu za ścianą. Są zdecydowanie bardziej wyrozumiali niż sąsiedzi w bloku.

A pamiętasz swój pierwszy występ?

M.Ch.: To było w przedszkolu.

Była trema?

M.Ch.: Nie pamiętam tego za bardzo. Rodzice jednak opowiadali mi, że zawsze mocno przeżywałam każde wyjście na scenę. Bo pokazanie się przed publicznością jednak było mocno stresujące.

A teraz jak jest?

M.Ch.: Teraz się na to czeka. Ktoś kiedyś śmiał się, że praca artysty polega na wiecznym czekaniu. I tak chyba trochę jest. Czekamy, aby wejść na scenę i móc przez jakąś chwilę dzielić się z publicznością swoimi emocjami. Zanim jednak staniemy na tej scenie, to stres jest zawsze. Mija on jednak natychmiast po pierwszym kontakcie z publicznością. Ja pamiętam, że kiedyś zawsze miałam problem z nawiązywaniem kontaktów i chyba ta moja pasja pomogła mi w tym, żeby się przełamać.

Czy Twoja pasja jest również Twoją pracą?

M.Ch.: Tak i cieszę się z tego bardzo. Bo kiedy praca sprawia nam przyjemność, to nie jest pracą. Kiedy robi się to, co się kocha, to nigdy nie jest się w pracy.

Trudno jest połączyć studia z pracą?

M.Ch.: Studiuję dziennie, a na uczelni spędzam nawet po 12 godzin. Koncertuję głównie w weekendy. Śpiewam na różnego rodzaju eventach, imprezach firmowych, na weselach i w klubach. Głównie w weekendy. Cały czas coś się dzieje.

Podobno Twój kalendarz jest zapełniony na najbliższe dwa lata?

M.Ch.: To prawda. Nie mam wolnych weekendów. Artyści głównie pracują w soboty i w niedziele. Wtedy też najczęściej odbywają się wszystkie rodzinne wydarzenia. Nie jest łatwo to wszystko pogodzić, ale rodzina stara się wyrozumiale podchodzić do specyfiki mojej pracy.

Znajdujesz czas na inne pasje?

M.Ch.: Ciężko z tym. Lubię gotować.

Który konkurs zapadł Ci w pamięć najbardziej?

M.Ch.: To był odbywający się w Wyszkowie Ogólnopolski Festiwal Polskiej Piosenki lat 60 i 70 pod tytułem „Powróćmy do piękna w słowie i w muzyce”. Aby się na niego dostać trzeba było wysłać trzy utwory demo. Zakwalifikowałam się jako najmłodsza uczestniczka. Dzień przed konkursem mieliśmy spotkanie z jurorami i próbę generalną, podczas której doradzali każdemu co powinien poprawić i jak najlepiej zaśpiewać dany utwór. Wszystkim dawali wskazówki, ale nie mnie. Powiedzieli tylko „zaśpiewaj to dokładnie tak jak teraz”. Byłam mocno zaskoczona, że jako najmłodsza uczestniczka nie dostałam żadnych wskazówek. I zaśpiewałam piosenkę, którą napisał już dziś świętej pamięci Janusz Kondratowicz pt. „Powiedz stary, gdzieś ty był”. Nawiasem mówiąc zasiadał wtedy osobiście w jury. To był 2012 rok, a konkurs był moim pierwszym tak ważnym konkursem. Wygrałam go i to był prawdziwy przełom.

A potem już było z górki?

M.Ch.: Zdecydowanie tak. Nie mogłam narzekać na brak dobrej passy i na nudę, bo każdy konkurs to godziny pracy i samodoskonalenia się. Miałam też to szczęście, że na swojej drodze spotykałam i nadal spotykam wielu dobrych ludzi, którzy mocno wspierali mnie również finansowo, bo koszty wyjazdów na konkursy i przeglądy, szczególnie te międzynarodowe, często są bardzo wysokie. Ogromnie pomógł mi także burmistrz Miasta i Gminy Morawica, Marian Buras, za co zarówno jemu, jak i wszystkim wspierającym mnie ludziom pragnę z tego miejsca serdecznie podziękować. Mam w życiu wielkie szczęście i oby się ono nigdy nie skończyło.

To szczęście dopisało Ci także ostatnio w Portugalii?

M.Ch.: Tak. To także był dla mnie bardzo ważny konkurs. Aby dostać się na niego trzeba mieć całkiem spore umiejętności i przejść poważne kwalifikacje. Startowałam w kategorii 18+ i zajęłam pierwsze miejsce. Konkursy w Polsce a konkursy poza jej granicami bardzo różnią się od siebie. Jurorzy zwracają uwagę na zupełnie inne kwestie. W międzynarodowych przeglądach ogromnie liczy się ekspresja i emocje. Trzeba umieć przeżywać wybrany utwór i odnaleźć w nim cząstkę siebie. To bardzo ważne dla piosenkarza.

A co Ty najbardziej lubisz śpiewać?

M.Ch.: To jest bardzo trudne pytanie. Jak zacznę tworzyć swoje piosenki, to chyba dopiero będę mogła na nie odpowiedzieć.

Planujesz komponować czy pisać teksty?

M.Ch.: Jedno i drugie. Studiuję edukację muzyczną, gdzie uczę się aranżować utwory. Od nowego roku planuję już pokazać coś swojego.

W jakim gatunku muzycznym będziemy mogli Cię usłyszeć?

M.Ch.: To będą głównie klimaty popowo-jazzowe. To zdecydowanie mój konik.

Jeśli zapytam o Twoją ulubioną piosenkę, to też będzie to trudne pytanie?

M.Ch.: Zdecydowanie tak. Wszystko zależy od dnia, od humoru i nastawienia. Jednak moim ulubionym gatunkiem muzycznym jest jazz, pop i R&B.

Co planujesz po zakończeniu studiów?

M.Ch.: Studia przygotowują mnie do roli nauczyciela muzyki. Na pewno dalej będę koncertować i jeździć na wiele szkoleń. Zobaczymy co przyniesie życie, ale liczę na to, że szczęście mnie nie opuści.

Dziękuję za rozmowę

Agnieszka Olech

Galeria

Aktualności

Zgubny wpływ alkoholu na orientację w terenie

Został zatrzymany w Jaworzni, a był święcie przekonany, że znajduje się w Starachowicach. Mowa o 36 – latku, który...

Polecamy