3.5 C
Kielce
poniedziałek, 23 grudnia, 2024
Strona głównaAktualnościCzy wiesz, że Władysław II Łokietek świętował Boże Narodzenie w Chęcinach? Tradycje świąteczne...

Czy wiesz, że Władysław II Łokietek świętował Boże Narodzenie w Chęcinach? Tradycje świąteczne w kulturze polskiej

Zobacz

Święta Bożego Narodzenia należą do grona najważniejszych i najbardziej okazale celebrowanych w kulturze polskiej. Wynika to z wielowiekowej, chrześcijańskiej tradycji naszego kraju, na którą wpływ miały przeróżne okoliczności dziejowe, oddziaływanie innych kultur, a także rodzime, nieraz pogańskie w swej podstawy zwyczaje. Sam sposób obchodzenia grudniowych świąt zmieniał się i w odległych czasach miał nieco inną formę niż dziś. Warto się temu przyjrzeć!

Jeśli pozwalały na to warunki, święta Bożego Narodzenia obchodzono na wesoło, a na stołach lądowały przeróżne, tradycyjne potrawy. Była to jednak domena ludzi zamożnych – rodziny królewskiej, dworu, bogatych ziemian czy mieszczan, biedniejsze warstwy społeczeństwa celebrowały je dużo skromniej. W czasach średniowiecznych i staropolskich do największych przysmaków należały z pewnością przyprawiane różnorako ryby w towarzystwie grzybów, placki z miodem, makiem i mlekiem. W relacji Juliana Ursyna Niemcewicza czytamy, że w czasie wigilii podawano zupę migdałową z rodzynkami, barszcz z uszkami, grzybami, następnie kutię (nie znaną w Koronie, rozpowszechnioną na Rusi i Litwie), krążki z chrzanem, karpia, szczupaka z szafranem oraz okonie z oliwą. Karp, choć dziś wydaje nam się oczywistym elementem składowym każdego wigilijnego stołu, nie był tak popularny jak choćby… śledź! Co prawda znajdziemy przepisy co do przygotowania karpia w najstarszej książce kucharskiej z 1682 r. („Compendium ferculorum”), jednak to zdecydowanie inne ryby bywały w użyciu. Tak kochane przez Polaków pierogi znane były w tej części Europy już w średniowieczu, w XVII w. gotowano, smażono i pieczono je już powszechnie.

W tym okresie za tradycyjny polski opłatek robił przaśny chlebek. Na stół wigilijny, podobnie jak i dziś, kładziono siano lub słomę, a na to dopiero obrus i potrawy. Tradycją było także stawianie w kątach izby snopków żyta i rozścielanie słomy po podłodze, co miało być pamiątką żłobu, w którym leżało Dzieciątko Jezus. Młodzi chłopcy i dziewczęta ciągnęli źdźbła słomy – zielone oznaczały ślub w karnawale, zwiędłe – oczekiwanie, żółte – staropanieństwo lub starokawalerstwo. W pewnych regionach kraju słomę słano też na posadzce kościoła, a uczniowie udawali wtedy ptaki i dęli w piszczałki. Do stołu wigilijnego zasiadali wszyscy – od gospodarza, jego żony, dzieci, a skończywszy na służbie i parobkach. Czasem pozostawiano też jadło dla zmarłych, co prawdopodobnie było pozostałością jakiejś innej, zaadaptowanej pogańskiej tradycji. Dodatkowo starano się na wieczerzę zapraszać… zwierzęta. Kruszono im pieczywo, wyrzucano potrawy ze stołu bydłu, ptactwu, a nawet dzikiej zwierzynie. Taki sposób obchodzenia świąt miał za zadanie zrzeszać ze sobą ludzi, ale także zjednywać naturę, która sprzyjać miała człowiekowi cały rok. Choinka – dziś popularna, przywędrowała do nas dopiero w XIX wieku z Zachodu, głównie poprzez mieszczaństwo niemieckie. Czasem tylko, na Pomorzu, ubierano w świecidełka rózgi dzieciom.

O północy ruszano na pasterkę do kościoła, która często zmieniała się w dosyć wesołą uroczystość, ze względu na spożywane w czasie uczty wigilijnej alkohole. Dni świąteczne, co oczywiste, wiązały się z hucznymi zabawami w licznym towarzystwie. Żarłocznie i głośno obchodzono grudniowe uroczystości, grając, tańcząc i śpiewając. Do tradycji przeszło także przekazywanie darów, co w ówczesnej nomenklaturze nazywano kolędą. Nabożeństwo bożonarodzeniowe było tłumne, gwarne i wesołe, ksiądz w tym dniu przemawiał kwieciście, wzniośle, nieraz nawet rubasznie. W dzień św. Szczepana (26 grudnia) obrzucano się owsem, symbolem ukamienowania pierwszego z męczenników, który również święcono, a następnie podawano zwierzynie. Podkreślano niezwykłe znaczenie tego zboża, które „rosnąc, każde ziarno ma na osobliwem ździeble, i każde zosobna może być widziane, tak cnoty św. Szczepana, osobliwie nad innych świętych każdemu widoczne były”. W dzień św. Jana Ewangelisty (27 grudnia) ksiądz święcił wino, przysłane z dworu, które nabierać miało wartości leczniczych – kojono nim ból gardła i zębów. Z kolei 28 grudnia przypada święto Świętych Młodzianków, które w okresie staropolskim było niezwykle hucznie obchodzone, ponieważ w tym dniu dzieci otrzymywały podarki.

W tradycji polskiej popularne były także orszaki kolędników, wędrujące po domostwach. Chadzali w nich parobkowie, żacy, czeladź miejska, która zwyczajowo przebierała się za dzikie zwierzęta (niedźwiedzie, wilki), odtwarzając scenki rodzajowe. Pojawiały się, dość powszechne jeszcze nie tak dawno, gwiazdy na drewnianych kijach. Występy takie zachwycały dorosłych, ale czasem były postrachem dla dzieci, które uciekały w popłochu przed strasznym turoniem. Kolędnicy śpiewali pieśni, recytowali wiersze, dopraszając się za to hojnych podarków. Dlatego właśnie nie omijano dworów, gdzie gospodarze najbardziej okazale nagradzali przybyszów.

Zapusty, czyli karnawał, obchodzono hucznie i głośno, jedzono i pito ponad miarę. Po miastach i wsiach rozbrzmiewała muzyka, tańce i maskarady były czymś powszechnym. Wyjątkowe było zamiłowanie króla Augusta II do uczestnictwa w karnawałach. Władca najlepiej bawił się w rodzinnym Dreźnie, do którego wyjeżdżał, gdzie uczestniczył w przedstawieniach teatralnych i zabawach. Szlachta bawiła się na kuligach, kiedy zasiadano w sanie, zaprzężone w konie i przemierzano ośnieżone drogi. Zabawa przenosiła się z dworu do dworu, gdzie ucztowano i bawiono się do białego rana. O ile magnateria miała takie środki, by móc wyprawiać sute uczty, to w przypadku biedniejszej szlachty bywało, że po takim kuligu ich piwnice i spiżarnie były opróżniane przez wygłodniałą szlachtę gołotę, liczącą właśnie na taką okazję.

W okresie od Bożego Narodzenia do Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego) w kościołach i klasztorach wystawiano jasełka, przedstawiające konkretne sceny biblijne, nie tylko moment narodzenia Dzieciątka. Do perfekcji i największej pompatyczności przedstawienia te doszły w okresie baroku, a sam zwyczaj pochodził – według Jana Bystronia – z tradycji włoskiej. Choć początkowo było to swojego rodzaju przedstawienie nieme, gdzie wykorzystywano figurki postaci, z czasem „ożywiono” ten zwyczaj poprzez dodanie do repertuaru śpiewania kolęd i krótkich wierszowanych tekstów.

Co ciekawe – królowie nie zawsze spędzali święta w gronie rodzinnym, nie przebywając nawet na Wawelu. Władysław Łokietek w 1310 r. Boże Narodzenie spędzał najprawdopodobniej w Nowym Sączu i to bez udziału swojej żony Jadwigi ani dzieci. Podobnie było i w innych latach, jak choćby w 1317 r., a także w 1328 r., kiedy król świętował Narodzenie Pańskie w Gnieźnie lub Poznaniu. Najbardziej dla nas interesującym jest rok 1315, ponieważ najprawdopodobniej władca przebywał w tym czasie… w Chęcinach, ponieważ jeszcze 29 grudnia tego roku wystawił tu dokument. Jak wyglądał pobyt księcia w naszym zamku trudno jednak stwierdzić wobec braku materiału źródłowego. Podobnie jak ojciec, nie zawsze grudniowe święta spędzał w Krakowie Kazimierz Wielki – w tym okresie w poszczególnych latach odnotowuje się jego pobyt władcy w Poznaniu, Kaliszu, Sandomierzu, Pyzdrach, Płocku, Skrzynnie i Sieradzu.

Nieco więcej wiadomo o świętowaniu Władysława Jagiełły i jego żony Jadwigi. W 1393 r. oboje przebywali w tym czasie w Radomiu. Rachunki dworu królewskiego pozwalają nam poznać jadłospis dworu w tym czasie – podrzędczy zakupił bowiem na posiłek wigilijny ryby, groch, kaszę, śledzie, olej, chleb i piwo. Mogło ono być wzbogacone o soczewicę, rzepę, siemię konopne i postną zupę. W kolejnym roku Jadwiga zleciła na nadchodzące święta Bożego Narodzenia zakupić m.in. 2 świnie, kurczęta i prosię. Za czasów Jana III Sobieskiego na wigilijnym stole królewskim lądowały m.in. misy z łososiem, karpiem, szczupakiem, a także okoniem, leszczami, linami, sztokfiszem, czeczugami oraz ryż, migdały, oliwa i cebula. Dużą rolę przywiązywano do rytuałów, dlatego też przy stole Lwa Lechistanu zasiadała zawsze parzysta liczba osób, co miało przynosić szczęście i pomyślność. Potraw natomiast miało być nieparzyście – 11 lub 13. W Boże Narodzenie z kolei podawano też dania, które według medycyny humoralnej miały rozgrzewać organizm. Nie oszczędzano na przyprawach i cukrze, tak charakterystycznym dla staropolskiej kuchni.

Wszystkim miłośnikom historii życzymy wszystkiego co najlepsze!

Galeria

Aktualności

Warsztaty świąteczne w Centrum Kultury i Bezpieczeństwa w Zajączkowie. Piękne wianki i radość tworzenia

W Centrum Kultury i Bezpieczeństwa w Zajączkowie odbyły się warsztaty rękodzielnicze, podczas których mieszkańcy mieli okazję nauczyć się zdobienia...

Polecamy