Anna Piotrowska z Łosienia w gminie Piekoszów to kobieta pełna energii, uśmiechnięta, otwarta i pogodna. Nie ogląda się za siebie. – Dla mnie liczy się tu i teraz, ale też to, co przyniesie jutro – mówi tegoroczna starościna dożynek powiatu kieleckiego i gminy Piekoszów, które odbędą się 31 sierpnia w Piekoszowie.
Z uśmiechem wita nas w swoim gospodarstwie. Mimo ogromu codziennej pracy, znalazła chwilę, by nas oprowadzić i podzielić się swoją historią.
– Mieszkam tu z mężem od blisko 30 lat. Gospodarstwo odziedziczył po swoich rodzicach, a oni – po swoich. To ziemia przekazywana z pokolenia na pokolenie. Mamy nadzieję, że przejmą je nasze dzieci, które już dziś przejawiają ogromne zamiłowanie do pracy na roli – mówi z dumą pani Anna.
Rodzina Piotrowskich gospodaruje na ponad 30 hektarach własnej ziemi i dzierżawi dodatkowe 35 hektarów. Uprawiają głównie zboża: pszenicę, owies, jęczmień, żyto, kukurydzę i rzepak. – Kosimy też łąki – mamy ich 20 hektarów. Zbiory przeznaczamy na sprzedaż – dodaje.
W tym gospodarstwie o nudzie nie ma mowy. – Mamy pięcioro dzieci – troje dorosłych, w tym dwóch synów Krzysztof i Marek, którzy zostali z nami na gospodarstwie. Córka Natalia studiuje w Krakowie, a dwie najmłodsze Weronika i Magdalena uczęszczają do szkoły średniej i podstawowej – opowiada.
Teraz trwa czas intensywnych żniw. Zboże trafia częściowo do silosów, a reszta sprzedawana jest bezpośrednio do młynów – najczęściej żyto, kukurydza i rzepak. Pracę ułatwiają cztery traktory i kombajn. – Każda maszyna ma swoje zadanie. Obsługują je głównie moi synowie. Kombajnem uwielbia jeździć Marek, a pozostały sprzęt służy głównie do pracy w polu. Mamy też przyczepy, którymi dowozimy plony.
Gospodarstwo jest stale modernizowane, choć nie brakuje w nim sprawdzonych, starszych maszyn. – Mamy opryskiwacze, siewnik, a jedna z najstarszych maszyn – kultowy URSUS „sześćdziesiątka” – nadal służy do pracy przy prasie kostkującej. Korzystamy też z ciągników marek Case, MTZ i Massey Ferguson. Te maszyny spełniają wszystkie nasze oczekiwania – i co najważniejsze, zachęcają naszych synów do pozostania w gospodarstwie. Dzieci bardzo chętnie nam pomagają – podkreśla pani Anna.
Rodzina męża pani Ani od lat zajmowała się wyrobem wędlin, znanych w całym regionie. – Kilka lat temu mieliśmy dużą hodowlę świń – ponad 300 sztuk. Niestety z przyczyn niezależnych musieliśmy ją zawiesić. Dziś wyrabiamy wędliny na mniejszą skalę.
W 2006 roku pani Anna ukończyła kurs przetwórstwa artykułów rolnych i spożywczych w Świętokrzyskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach. – Dzięki niemu poznałam jeszcze lepiej tajniki wyrobu wędlin. Teraz kupujemy mięso z pobliskiej rzeźni i sami je przetwarzamy. Jesteśmy członkami Świętokrzyskiej Kuźni Smaków. Od 2016 roku nasze produkty zdobywały liczne nagrody i zostały wpisane na listę wyrobów tradycyjnych – opowiada.
– Dziś czuję się bardziej jak menadżerka. Prowadzę dom, zajmuję się organizacją życia rodzinnego i gospodarstwa, choć to mężczyźni wykonują większość prac fizycznych. Nie jeżdżę traktorem, nie obsługuję maszyn, ale jestem na telefon. Kiedy coś się psuje – organizuję części, jadę, załatwiam. To ja prowadzę dom, wychowuję nasze nastoletnie córki, które wymagają dużo uwagi. Dbam o codzienność: zakupy, planowanie, opiekę – to też bardzo ważna część naszego gospodarstwa – mówi z uśmiechem.
Od roku pani Anna pełni funkcję sołtysa. – To dla mnie ogromna satysfakcja. Czuję się doceniona i spełniona. Cały czas się rozwijam. Jednym z moich marzeń było poznanie regionu – zrobiłam kurs przewodnika świętokrzyskiego i oprowadzałam wycieczki oraz grupy szkolne. Z czasem jednak musiałam zrezygnować – gospodarstwo i dom były ważniejsze.
Dożynki i rola starościny to niej ogromny zaszczyt. – Gdy otrzymałam propozycję, byłam bardzo zaskoczona. Nie ukrywam, że to dla mnie ważne, długo wyczekiwane wydarzenie. Dożynki to piękna tradycja – czas, by dziękować Bogu za plony. Bo rolnik, choć pracowity i zapobiegliwy, jest uzależniony od pogody i może w jednej chwili stracić wszystko.
– Chcę powiedzieć wszystkim kobietom, że będę je reprezentować na dożynkach. Dziękować za każdą godzinę pracy, każde poświęcenie. Bo wiele z nas rezygnuje z własnych marzeń, planów, by wspierać mężów, pracować ramię w ramię i budować wspólne gospodarstwa. To ogromna siła – i zasługuje na szacunek i wdzięczność.