Nawet 10 lat pozbawienia wolności może grozić 37-latkowi, którego w poniedziałek wieczorem zatrzymali policjanci z kieleckiego oddziału prewencji. Rzecz działa na przystanku autobusowym w rejonie osiedla Sady, a wszystko zaczęło się od zgłoszenia o agresywnym mężczyźnie.
W poniedziałkowy wieczór z dyżurnym kieleckiej komendy skontaktowała się kobieta, która informowała o agresywnym mężczyźnie. Napastnik miał zrzucić z roweru znajomego zgłaszającej. Mężczyźnie nic się nie stało, a dodatkowo wraz ze swoją pranerką ujęli agresora i oczekiwali na przyjazd patrolu. Gdy na miejsce przyjechali funkcjonariusze z Oddziału Prewencji Policji w Kielcach zastali 43-latka i ujętego przez niego 37-latka. Od agresora wyraźnie czuć było woń alkoholu. Jego badanie stanu trzeźwości wykazało ponad 1,5 promila. W trakcie czynności policjanci znaleźli przy nim woreczek z zawartością czarnej substancji o wadze około 5 gramów, prawdopodobnie narkotyków. 37-latek został zatrzymany, a stróże prawa z Komisariatu Policji I w Kielcach, w ślad za znaleziskiem kolegów z oddziału prewencji, udali się do jego miejsca zamieszkania. Tam, w pudełku po butach znaleźli blisko 380 gramów zbrylonej substancji, której wstępne analizy wskazywały na amfetaminę. Zabezpieczone środki trafiły do szczegółowej analizy. Teraz 37-lakowi przyjdzie odpowiedzieć za posiadanie znacznej ilości narkotyków, za co może mu grozić kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Opr. MPK
Źródło KMP w Kielcach