Ten kto chce, szuka sposobów, ten kto nie chce, szuka wymówek. Monikę Leduchowską z pewnością można zaliczyć do pierwszej grupy osób, czyli tych, którym się chce. Bycie niewidomą nie przeszkodziło jej w ukończeniu studiów i założeniu własnego biznesu. Monika nie jest zwolenniczką tezy, że wszystko zależy od nas, ale podkreśla, że bardzo dużo zależy od naszego nastawienia do życia. I to prosty klucz do sukcesu dla tych, którzy ciągle szukają wymówek.
Niewidoma na studiach? Ale jak?
Monika Leduchowska jest niewidoma od urodzenia. Od przedszkola do matury kształciła się Ośrodku Szkolno–Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej w Laskach. Po zdaniu egzaminu dojrzałości trafiła do Kielc, gdzie rozpoczęła studia na Akademii Świętokrzyskiej (obecnie Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach przyp.red.). – Wiele osób zadaje mi pytanie, jak można studiować będąc niewidomym. Da się – z uśmiechem wspomina Monika. – Jeśli chodzi o poruszanie się po obiekcie, to niewidomi nie mają z tym zbyt wielu problemów. Dla nas nie ma barier architektonicznych, bo bez problemu poruszamy się po schodach, czy wąskich przejściach. Oczywiście najpierw musimy poznać teren, czyli nauczyć się trafiać z pomieszczenia do pomieszczenia, wiedzieć, gdzie jest np. dziekanat, gdzie są odpowiednie sale wykładowe i ćwiczeniowe. Zapamiętywanie dróg jest dla nas normalne, my w ten sposób funkcjonujemy. W obcym obiekcie czy na ulicy biała laska daje nam możliwość rozpoznawania terenu, wiemy na przykład, że trzeba gdzieś skręcić, bo zmienia się faktura podłoża – mówi Monika.
Monika Leduchowska studiowała w systemie dziennym. – Ukończenie studiów było możliwe dzięki różnym sprzętom dostosowanym dla osób niewidomych, czyli podręcznikom w wersji elektronicznej, czy notatnikom dla osób niewidomych. Poza tym, musiałam uczyć się jak każdy, a wszystkie egzaminy zdawałam ustnie – wspomina Monika. – Na moim wydziale byłam ówcześnie jedyną niewidomą studentką, ale w tym samym czasie, na innym wydziale studiował mój mąż, który też jest niewidomy – dodaje Monika.
Niewidoma pracuje? Niemożliwe!
A jednak! Monika Leduchowska od 2012 roku prowadzi gabinet masażu przy ul. Wincentego Witosa 18 w Kielcach. Jak sama mówi, osoby niepełnosprawne mają ograniczone możliwości na rynku pracy, ale nie oznacza to, że znalezienie dla siebie odpowiedniego zajęcia nie jest możliwe. – W obecnych czasach osoby niepełnosprawne są w lepszej sytuacji niż były kiedyś, bo pojawiły się możliwości pracy zdalnej, są już dostosowane komputery i inne udogodnienia, które dają nam duże możliwości, a których brakowało piętnaście lat temu. Ale mimo wszystko, nie czarujmy się, mamy mniejsze możliwości niż osoby zdrowe. Dlatego zawód, w którym wzrok nie jest ograniczeniem, jest bardzo cenny. Nie pamiętam już, czy ktoś podpowiedział mi naukę masażu, czy sama na to wpadłam. Jeśli sama, to jestem z siebie bardzo dumna, że w wieku nastu lat podjęłam taką mądrą decyzję odnośnie mojej ścieżki zawodowej – z uśmiechem stwierdza Monika.
Szczęśliwa mężatka
Monika Leduchowska od 7 lat jest szczęśliwą mężatką. Jej mąż również jest niewidomy, to jednak nie przeszkadza im, aby mieszkać razem i radzić sobie bez niczyjej pomocy – Oczywiście nie byłoby prawdą, gdybyśmy powiedzieli, że tej pomocy nie potrzebujemy wcale. My nie widzimy, jest to niepełnosprawność i zawsze jakieś ograniczenia będą. Są sytuacje, kiedy potrzebujemy, jak to my mówimy „czyjegoś oka”, jak chociażby przy podpisywaniu różnych dokumentów – informuje Monika. – Poza tym jesteśmy samowystarczalni. Mąż pracuje zdalnie, ja prowadzę gabinet masażu i sama dojeżdżam do pracy komunikacją miejską. Co jakiś czas odwiedzamy naszych rodziców, którzy mieszkają poza Kielcami. Jesteśmy takimi osobami, które chcą być aktywne. Praca ma dla nas nieocenioną wartość. Oprócz pieniądza, którego nie można umniejszać, bo posiadanie satysfakcji finansowej jest bardzo ważne, daje nam poczucie dowartościowania. Nie robimy z naszej niepełnosprawności wielkiej sprawy, nie mamy potrzeby, żeby się nad sobą użalać. Litości nie lubimy, a kiedy potrzebujemy pomocy, to umiemy o nią prosić – dodaje Monika.
Skąd tyle pozytywnej energii? – My po prostu bardzo dobrze się dobraliśmy i dzięki temu tworzymy zgodne małżeństwo. Cieszę się, że oboje jesteśmy takimi osobami, które chcą działać i żyć aktywnie. A dzięki niepełnosprawności łatwiej nam niektóre rzeczy zrozumieć i nabrać dystansu – zapewnia.
Niepełnosprawni w Kielcach
Niestety, pomimo najlepszego nastawienia, pogody ducha i silnego charakteru, pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. – Ogromnym ograniczeniem dla mnie są warunki atmosferyczne, bo w porze zimowej jest to duże obciążenie techniczne. Uważam, że trzeba mówić o tym głośno, więc podkreślam, chodniki w Kielcach są bardzo zaniedbane. I o ile osobie, która widzi może to przeszkadzać, ale nie blokuje jej normalnego funkcjonowania, tak osobie niewidomej niestety już tak – stwierdza Monia. – Dla mnie codzienne wyjście do pracy było tej zimy prawdziwą wyprawą kosztującą sporo nerwów. I owszem, skarżę się, bo sama nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Pozostaje mi zacisnąć zęby i starać się iść tak, żeby ich sobie nie wybić. Na szczęście zima już się kończy, ale była dla mnie bardzo ciężka. Na tym polu miasto nie zdało egzaminu. I szczerze współczułam osobom poruszającym się na wózkach inwalidzkich, bo im pewnie było jeszcze trudniej, a zapewne grono z nich musiało się zamknąć w domu i czekać do wiosny. Tak być nie powinno – dodała Monika. – Ale żeby nie było tak gorzko dodam, że w przeciwieństwie do władz miasta, mieszkańcy Kielc egzamin z pomocy zdają śpiewająco. W moim odczuciu kielczanie są bardzo życzliwymi osobami – zapewnia.
Człowieka ogranicza on sam
Od zawsze znaną prawdą jest fakt, że nie wszystko zależy od nas. Życie to splot sprzyjających okoliczności i złych zdarzeń. Jednak bardzo wiele zależy od naszego nastawienia do życia. – Dużo zależy od tego, co mamy w głowie, od charakteru, od wpojonych wartości – podkreśla Monika. – Bo pomimo tego, że okoliczności mogą być sprzyjające, choćby pod nos podstawić komuś możliwość kształcenia, czy ofertę pracy, to jeśli ten ktoś nie chce, to nie będzie się uczył lub pracował. Ograniczenia istnieją zwykle w naszych głowach i na ile pozwolimy im się rozpanoszyć, tak długo tam będą – dodaje Monika.
Zapytana o czas wolny mówi o spacerach. – Lubimy z mężem spacerować i spacerujemy głównie po osiedlu, bo tam jest dobry do tego teren. Ale chciałabym tez czasami pójść na spacer do lasu. Może kiedyś…
Mirosława Gregorczyk