Krzysztof Szczypiór z Oblęgorka pomimo niepełnosprawności, która go dotknęła, nie zwalnia tempa i dalej realizuje swoje pasje. Bieganie, pływanie, jazda na rowerze czy na nartach nie stanowią dla niego bariery nie do pokonania. Lubi być aktywny i mierzyć się z wyzwaniami. A w realizacji kolejnych planów zawsze wspiera go rodzina, żona i trzy córki.
Aktywny od zawsze
Państwo Bożena i Krzysztof Szczypiorowie od jakiegoś czasu mieszkają w Oblęgorku, który ich oczarował. Przeprowadzili się tu z Kielc. Krzysztof Szczypiór przed nieszczęśliwym wypadkiem, któremu uległ dziesięć lat temu i w wyniku którego stracił władzę w ręce, prowadził bardzo aktywny tryb życia. – Sport uprawiałem odkąd pamiętam. Zawsze byłem amatorem, niezwiązanym z żadnym klubem sportowym. Biegać zacząłem przed trzydziestką. Byłem wtedy młodym dyrektorem i w pracy towarzyszył mi ciągły stres i mocne napięcie nerwowe. Moim sposobem na poradzenie sobie z tymi emocjami było właśnie bieganie. Wtedy ten sport nie był jeszcze tak popularny jak dziś i czasami ludzie dziwnie na mnie patrzyli. Nie przejmowałem się tym jednak. Przed wypadkiem przygotowywałem się nawet do triatlonu – mówi Krzysztof Szczypiór.
Nie odpuścił po wypadku
Po wypadku ręka pana Krzysztofa stała się zupełnie niewładna. – W ręce zostały zerwane nerwy i od tego momentu jest jakby ciałem obcym, zupełnie nie mam nad nią władzy. Po wielu próbach rekonstrukcji zdałem sobie sprawę, że taka już zostanie. Starałem się jednak nie poddawać. Dalej chciałem żyć jak wcześniej, dalej próbowałem biegać. Zakupiłem specjalną kamizelkę, która utrzymywała mi rękę. Startowałem w biegach w Polsce i zagranicą. Obecnie od dwóch lat już nie biegam w związku z tym, że przez niesprawną rękę została zaburzona statyka biegu. Mocno mi to obciążyło kolana. Obecnie dużo jeżdżę na rowerze i pływam – mówi Krzysztof Szczypiór.
Rodzina wielką podporą
Jak podkreśla, ogromną rolę w powrocie do aktywności sportowych odegrała jego najbliższa rodzina, żona i córki. – Chodzi o przekraczanie barier, bo najtrudniejszą rzeczą jest wyjście pierwszy raz, czy to pobiegać, czy pójść na basen. Przełamywanie swoich oporów było dla mnie dużym wyzwaniem. I tu bardzo pomogła mi rodzina, która mnie mocno wspierała. Zarówno żona, jak i każda z córek ma swój udział w moim powrocie do aktywności. Namówiły mnie zarówno do pływania, jak i jazdy na nartach i na rowerze. Pamiętam, kiedy pierwszy raz wybrałem się na basen. Budziłem duże zaciekawienie, bo co facet z ręką na temblaku chce robić na pływalni. Dziś już nikt się nie dziwi – podkreśla Krzysztof Szczypiór.
Dojechał do Westerplatte
Obecnie głównymi pasjami sportowymi pana Krzysztofa jest jazda na rowerze i pływanie. – Jeżdżę na specjalnym, trzykołowym rowerze, tak zwanej trajce. Zacząłem od trasy Oblęgorek-Kielce, czyli dwudziestu kilometrów. Potem dochodziły dłuższe odległości, był wypad do Warszawy, do Częstochowy czy Sulejowa. Aż pojawił się pomysł na pojechanie na Westerplatte, aby rajdem rowerowym upamiętnić naszych bohaterów, ale też sprawdzić się rowerowo. Z piętnastoosobową grupą przejechaliśmy 600 km w pięć dni. Każdego dnia po 120-140 kilometrów. Bałem się reakcji organizmu, czy na przykład trzeciego lub czwartego dnia nie odmówi mi posłuszeństwa i będę musiał przerwać dalszą jazdę. Ale tak się nie stało i przyjemność z jazdy była ogromna. Poznaliśmy wiele uroków Polski, bo z roweru zupełnie inaczej widzi się okoliczną przyrodę, tym bardziej, że ze względów bezpieczeństwa staraliśmy się omijać główne trasy – mówi pan Krzysztof.
Warto przełamywać lęki
Pan Krzysztof swoją postawą udowadnia, że można być niepełnosprawnym, a jednak pozostać aktywnym. – Podziwiam męża za tę jego samodyscyplinę, że coś postanowi i to robi. Przed wypadkiem był bardzo aktywny, ale wtedy miał dwie ręce. Dziś nadal są dwie, ale jednej jakby nie było, bezwładnie zwisa. Zwykłe czynności dnia codziennego, jak chociażby odkręcenie tubki z pastą do zębów, są trudniejsze do wykonania. W sporcie ma to jeszcze większe znaczenie – mówi Bożena Szczypiór.
– Wszystko zależy od człowieka, czy się przełamie i chce coś zrobić, pomimo ograniczeń, jakie stawia mu jego ciało. Ja chciałem i dzięki wsparciu rodziny realizuję się w wielu obszarach życia – podsumowuje Krzysztof Szczypiór.