Dziś w utrzymaniu ładu i porządku na posesji pomagają nam liczne urządzenia spalinowe i elektryczne. Dawniej, gdy nie było kosiarek, trawę koszono kosą. W skansenie w Tokarni przypomniano, jak wiele wysiłku wymagała ta czynność. W wydarzeniu uczestniczył również starosta kielecki Mirosław Gębski.
W niedzielę do Parku Etnograficznego w Tokarni mogli zawitać wszyscy, którzy chcieli zobaczyć, jak wyglądały tradycyjne sianokosy. Przy dźwiękach ludowych piosenek i godek, przy użyciu kos i grabi koszono i zbierano trawę. Uczestnicy wydarzenia mogli również zobaczyć, jak należało do tej czynności przygotować, czyli wyklepać kosę. Z tymi zadaniami bez problemu poradził sobie m.in. Mirosław Gębski starosta kielecki.
– To zajęcie znam jeszcze z czasów dzieciństwa. Dawniej na wsi w każdym gospodarstwie trzeba było umieć wyklepać kosę, skosić trawę, która po wysuszeniu służyła m.in. jako pasza dla zwierząt – przypomina Mirosław Gębski.
Koło Gospodyń Wiejskich Kowalanki zaprezentowało ponadto dawny obrzęd pn. „wyzwoliny kosiarza”. Podczas niego młody, niedoświadczony kosiarz był przyjmowany w poczet społeczności żniwiarskiej. Wcześniej jednak musiał udowodnić, że potrafił właściwie posługiwać się kosą.
Spotkanie w Tokarni zwieńczył poczęstunek. Gościom podano to, co zazwyczaj zabierano dawniej w pole, tj. kaszę ze skwarkami, chleb ze smalcem lub swojskim masłem, drożdżówki i oczywiście kawę zbożową z mlekiem.
Fot. Muzeum Wsi Kieleckiej