Coraz częściej myśląc o świętach kościelnych, szczególnie o tych najważniejszych jak zbliżające się Boże Narodzenie, widzę ile znaczą nie tylko dla duchowości każdego z nas, dla jedności rodzin, ale też dla naszej ojczyzny. Było na przestrzeni wieków tak, że kultywowanie zwyczajów świątecznych, pielęgnowanie tradycji i kościoły wypełnione wiernymi stawały się bastionami polskości oraz wyrazem patriotyzmu. I nasi przodkowie nie mieli tak demokratycznie i sielankowo jak my teraz. Bo albo przetaczały się przez nasze ziemie hordy Mongołów, Turków, Szwedów, nazistów czy komunistów albo nas zaborcy germanizowali i rusyfikowali, wzmagając terror gdyśmy wzniecali powstania, albo się wielkie wojny przetaczały z zachodu na wschód i ze wschodu na zachód. I popatrzcie: wszystko co polskie się ostało. I kolędy, i szopki, i opłatki przy wigilijnym stole, i Pasterka w kościołach, i świadomość, że świętujemy bo się dwa tysiące lat temu narodził Jezus Chrystus. Ale wierzcie mi, idą trudne lata. Boże Narodzenie będzie rugowane z naszej przestrzeni publicznej w imię chorej poprawności. Europa choruje już od dawna. Staje się strefą wolną od chrześcijaństwa, w której Bóg nie jest mile widziany. Europejskie Betlejem zamyka okiennice swoich domów. No to gdzie pójdą Maryja z Józefem, gdzie się teraz będzie rodził Emmanuel? Może na przekór wszystkiemu wciąż u nas, w naszych polskich rodzinach, naszych domach odziedziczonych po przodkach, które przekażemy naszym dzieciom i wnukom i prawnukom i dalej….
A zatem z serca Wszystkim życzę takich Świąt Bożego Narodzenia, żeby było do kogo wypowiedzieć dobre słowo… żeby życzenia serdeczne usłyszeć na pierwsze danie przy suto zastawionym stole… żeby opłatek utrzymać w dłoni i zdążyć z wybaczeniem przed pierwszą gwiazdką… żeby się jak dziecko zachwycić i uradować Ojczystą Tradycją i Małym Jezuskiem, a potem z nadzieją popatrzeć na kalendarz z Nowym Rokiem… oby był dużo…dużo lepszy niż ten co odchodzi