Pomysł na taką wycieczkę narodził się dość spontanicznie. Miała na to wpływ sytuacja w kraju i na świecie jaką mieliśmy wiosną tego roku. Wiedzieliśmy, że na pewno wakacje chcemy spędzić na rowerze, ale decyzję o tym gdzie chcemy jechać zmienialiśmy kilkukrotnie. Pierwotnie wyjazd zaplanowaliśmy w okolicepółnocnych Włoch, nieopodal jeziora Garda.
Nastąpiła jednak szybka zmiana planów, pojawiły się nowe pomysły, aż doszliśmy do wniosku, że w zasadzie nie odwiedzaliśmy nigdy wcześniej Polski wschodniej. Przez województwo świętokrzyskie przebiega szlak Green Velo, który prowadzi m.in. przez Polskę wschodnią aż do Elbląga, co zaważyło na naszej decyzji. Dużym plusem tego wariantu było to, że wsiadając przed domem na rower byliśmy już na trasie.
Naszą wycieczkę rozpoczynamy 11 czerwca 2020r. Czwartek rano, pakujemy sakwy na rowery. W sakwach wieziemy namiot, śpiwory, kuchenkę turystyczną, materac, jednym słowem: nasz nocleg. Poza tym trochę ubrań- ale nie za dużo,trochę elektroniki, ładowarki, powerbanki, apteczka. Z dziwnych rzeczy które zabieramy w podróż to gaz pieprzowy, gwizdek, petardy. Jak się później okazało, na szczęście nie było potrzeby użycia tych rzeczy.
Choć prognozy pogody nie są obiecujące, to urlopy w pracy zostały wzięte, więc trzeba jechać. Nie mamy konkretnego planu. Po prostu jedziemy przed siebie. W głowach zrodził się nieśmiały pomysł by dojechać nad morze. Jednak nie chcemy podporządkowywać się temu celowi. Nad morze jest ok. 1500 km jadąc ścianą wschodnią, dlatego ten pomysł traktujemy z rezerwą.
Pierwszy dzień wyprawy zaskakuje nas piękną, słoneczną pogodą. Ruszamy kierując się w stronę Rakowa tak, aby dalej szlakiem GreenVelo dojechać do Sandomierza. Taki był plan na pierwszy dzień wycieczki. Niestety w drodzezaskoczyła nas ulewa i zmuszeni byliśmy zatrzymać się na nocleg w pensjonacie,w Ujeździe.Deszcz nie przestawał padać nawet na chwilę. Nie tak miał wyglądać nasz wyjazd ale nie zamierzamy się poddawać.
Następnego dnia zbieramy się wcześnie rano i ruszamy dalej. Pogoda znów nam dopisuje. Dojeżdżamy do Sandomierza. Chwila odpoczynku, zapiekanka, lody i znów wsiadamy na rowery. Chcemy nadrobić wczorajszy dzień. Tego dnia (12.06.2020) przejeżdżamy najdłuższy dystans podczas całej wyprawy tj. 160km: Ujazd-Sndomierz-Stalowa Wola -Nisko-Biłgoraj. Do Biłgoraja dojeżdżamy już późnym wieczorem, a mimo to miasteczko tętni życiem, wszędzie widzimy mnóstwo młodych ludzi.Zaliczamy tutaj pierwszy nocleg w namiocie.
Trasa na kolejny dzień (13.06.2020) wiedzie ku Zwierzyńcowi, zwiedzamy tam miejscowy browar, kościół na wodzie, zjadamy grochówkęwojskową i ruszamy dalej w kierunku Szczebrzeszyna. Odwiedzamy teżsłynnego Chrząszcza i jadąc dalej,podziwiamy piękny Zalew Nielisz. Mijając kolejne wioski próbujemy znaleźć miejsce na nocleg. Okazuje się to jednak trudnym wyzwaniem. Rolnictwo kwitnie w najlepsze, każdy skrawek ziemi obsiany zbożem. Nawet jeśli znajdujemy już jakieś miejsce wolne od zasiewu, w tej samej chwili wybiega mały dziczek. Zatem nie czekając na jego mamę szybko się ewakuujemy. W końcu udaję się namznaleźć odpowiednie miejsce. Śpimy co prawda pośrodku niczego, a najbliższa miejscowość to Tarnogóra, do której jest całkiem daleko, ale wreszcie możemy odpocząć.
W kolejnym dniu(14.06.2020)nasza trasa prowadzi doKrasnegostawu,a następnie do Chełma.Są to bardzo piękne tereny, zewsząd otacza nas relaksująca i kojąca zieleń. W Chełmie objeżdżamy rynek i kierujemy się nad Jezioro Glinianki, na nocleg. Jest to bardzo przyjemne miejsce, a kąpiel w jeziorku okazała się być rewelacyjna.
Następnego dnia jedziemy w górę mapy wzdłuż granic z Ukrainą i Białorusią. Mijamy Parki Krajobrazowe Chełmski i Sobiborski. Objeżdżamy Jezioro Białe. Niestety jego naturalne uroki są mocno przyćmione przez mnogie atrakcje turystyczne, co w efekcie daje sztuczny i dość kiczowaty efekt. Odjeżdżamy stąd w kierunku Włodawy. Po drodze mamy przyjemność zjeść najlepszego schabowego na trasie. Ten dzień kończymy w miejscowości Kodeń. Śpimy nad Bugiem przy granicy z Białorusią.
Jedzenie podczas długotrwałego wysiłku fizycznego jest bardzo ważne.Zatem w myśl zasady „ jak nie wlejesz paliwa to, nie pojedziesz”J-trzeba jeść często i treściwie. Dodatkowo należy dużo pić, szczególnie jeśli temperatury są wysokie. My, oprócz dużych ilości wody wspomagamy się elektrolitami (sód, potas, magnez).
16.06.2020 – jemy śniadanie w parku, w Kodniu. Towarzyszy nam widok na Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej. Wielkość obiektu robi ogromne wrażenie. Jadąc wschodnią stroną Polski rzuca się w oczy bardzo duża liczba kościołów i obiektów sakralnych, które na tle skromnych domostw wyglądają niezwykle okazale.Odwiedzamy Janów Podlaski ze słynną stadniną koni oraz zamkiem.Kończymy w Zabużu.
W kolejnym dniu (17.06.2020) przeprawiamy się na drugą stronę Bugu. Jesteśmy już w województwie podlaskim. Chcąc zjeść szybki obiad w miejscowości Mielnik zatrzymujemy się w średnioprestiżowej knajpie, gdzie cenyzwaliły nas z nóg (ryba 100zł/kg).Niestety nie mamy czasu szukać innego lokalu, a następne miejsce z jedzeniem może trafić się nie prędko. Infrastruktura drogowa pozostawia wiele do życzenia. Rowerem nie jedzie się zbyt dobrze po ‘kocich łbach’. Dojeżdżamy do Hajnówki, a tam na kolację zamawiamy fast food’a, bo niestety wszystkie inne miejsca są już zamknięte.Odwiedzamy jeszcze pomnik żubra i rozbijamy namiot.
Następnego dnia (18.06.2020)kierujemy się w stronę Białowieży,w głąb krainy żubra, czyli Puszczy Białowieskiej. Niestety żubra na wolności nie udało się zobaczyć, ale w zamian za to odwiedzamy jego rezerwat w Białowieży.Dalej ruszamy rowerem przez puszczę białowieską. Ten odcinek trasy jestrewelacyjny o niesamowitym klimacie. Dojeżdżamy do Jeziora Siemianowskiego. Urzeka nas ogromna ilość ptaków w tym miejscu. Różnorodne gatunki ptaków dają dla nas niesamowity koncert. Nic dziwnego, że te okolice słyną jako jedne z najlepszych terenów do obserwacji ptaków w Polsce.Nocujemy nad zalewem w Gródku.
Kolejnego dnia kierujemy się w stronę Białegostoku. Po drodze odwiedzamy Supraśl, bardzo ładne miasteczko.Początek kolejnego dnia to dość niemiła niespodzianka, a mianowicie zamknięty most na rzece Narew. Skutkuje to tym, że musimy się cofnąć 10 km i jechać objazdem. Daje nam to jednak okazję do odwiedzenia zamku w Tykocinie.
Wjeżdżamy do Biebrzańskiego Parku Narodowego. Jedziemy Carską Drogą tzw. Łosiostradą. Jest to magiczne miejsce i jesteśmy naprawdę zachwyceni. Zatrzymujemy się, aby przejść prowadzącąpomiędzy bagnami drewnianą wąską kładką,tzw. Długą Luką. Klimat tego miejsca jest niesamowity. Podobno można tam spotkać łosia oraz wiele innych zwierząt. Nam niestety szczęście tego dnia nie dopisało. Biebrzański Park Narodowy, jak również okolice samej Biebrzy, zrobiły na nas największe wrażenie spośród wszystkich odwiedzonych podczas całej wycieczkimiejsc.Niewątpliwie są to rejony, które trzeba zobaczyć. Dzień kończymy w miejscowości Goniądz, w namiocie nad Biebrzą.
Przez długi czas trasa prowadzi nas w bardzo bliskiej odległości od rzeki Biebrzy, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni, bo jest tam naprawdę bardzo, bardzo pięknie i urokliwie. Aż żal jechać dalej. Po opuszczeniu Goniądza(21.06.2020)jedziemy do Augustowa, gdzie możemy podziwiać XIX wieczny Kanał Augustowski.Później wjeżdżamy do krainy jezior, tych mniejszych i tych większych. Jest pięknie. Mijamy m.in. Jezioro Wigry i kierujemy się do Suwałk, a tam naszła nas refleksja, że za kilka dni musimy być już w pracy. Pojawił się niepokój, że możemy nie zdążyć.
Jednak nasze obawy rozwiewa urzekające piękno Suwalszczyzny. Jest bardzo zielono i dosyć górzyście. Górki porównywalne lub odrobinę większe niż w świętokrzyskim, dają nam się we znaki, tym bardziej że rowery są obciążone sakwami. Nocujemy nad Jeziorem Hańcza, najgłębszym jeziorem w Polsce. Zadziwiła nas krystalicznie czysta woda w jeziorze. Pewnie dlatego jest to tak bardzo popularne miejsce do nurkowania.
W kolejnym dniu dojeżdżamy do miejscowości Gołdap, nad jeziorem o tej samej nazwie. Jest to ładne miasto uzdrowiskowe. Jesteśmy już na północy Polski ale do morza jeszcze bardzo daleko. Kierujemy się cały czas na zachód. Z Gołdap jedziemy do Węgorzewa. Następnie nad Jezioro Mamry, gdzie robimy krótki odpoczynek, a dalej w stronę Bartoszyc. Jadąc północną częścią województwa warmińsko mazurskiego rzuca się nam w oczy wszędobylska zabudowa z czerwonej cegły oraz dachy pokryte dachówką w tym samym kolorze. Odnosimy wrażenie, że żyje się tu bardzo biednie. Nie to co w Gminie Morawica.J
Kierujemy się teraz prosto nad morze, decyzja zapadła. Mijamy Braniewo, zatrzymujemy się we Fromborku mieście Mikołaja Kopernika, usytuowanym nad Zalewem Wiślanym.Tego dnia musimy się bardzo spieszyć bo o 17:00 odpływa ostatni prom z Tolkmicka do Krynicy Morskiej przez Zalew Wiślany. Jeszcze kilka morderczych wzniesień i jesteśmy na miejscu. W Tolkmicku mamy chwilę, aby zwiedzić jeszcze kościół z XIV wieku. Później spieszymy na prom. Płyniemy. Ze zmęczenia zasypiamy na siedząco. Po pół godzinnym rejsie jesteśmy już w Krynicy Morskiej. Szybkie zakupy i jeden kierunek. Morze!!!
Odjeżdżamy trochę dalej od głównej plaży w miejscowości. I jesteśmy. Mamy to. Jest cudownie. Piękna pogoda, szum morza, praktycznie sami na plaży. Podziwiamy zachód słońca. Zostajemy tu na noc. Namiot rozbity na plaży i kąpiel w morzu, nasza upragniona nagroda. Czego można chcieć więcej. Ostatni dzień to śniadanie na plaży, znowu kąpiel w morzu, kilka razy kąpiel w morzu,ale trzeba się zbierać. Zaplanowaliśmy, że dziś (26.06.2020) wrócimy pociągiem z Gdańska do domu. Do Gdańska jeszcze jakieś 60km rowerem. Przejeżdżamy przez Mierzeję Wiślaną, mijamy przekop przez Mierzeję, prom w Mikoszewie przez Wisłę i już prosto do Gdańska. Jeszcze nie mamy biletów na pociąg, ale kupujemy je w trakcie jazdy rowerem.
Pobiliśmy chyba wtedy rekord prędkości na rowerze z sakwami. Na szczęście udało się, zdążyliśmy. Jesteśmy 15 minut przed odjazdem pociągu. Jedziemy do domu. 1500 przejechanych kilometrów, mnóstwo odwiedzonych miejscowości i miejsc. Zmęczeni ale szczęśliwi i dumni z siebie że daliśmy radę.
Jechaliśmy ok. dwa tygodnie, a średnio robiliśmy dziennie 100 km. Nie była to nasza pierwsza wycieczka rowerowa, rok wcześniej przejechaliśmy całe polskie wybrzeże, przyjechaliśmy do domu rowerami z Zakopanego przez Velo Dunajec, Wiślaną Trasę Rowerową, mamy na koncie również wiele innych mniejszych lub większych wycieczek. Mamy nadzieję, że wycieczka rowerem nad Bałtyk, to kolejny krok w stronę czegoś naprawdę wielkiego i niezwykłego. Mamy wiele planów i pomysłów. Ale zobaczymy co przyniesie życie.
Ewelina i Łukasz Zawadzcy