3.5 C
Kielce
poniedziałek, 22 lipca, 2024
Strona głównaAktualnościBocianie Gniazdo wspomina księdza Edwarda Skotnickiego

Bocianie Gniazdo wspomina księdza Edwarda Skotnickiego

Zobacz

Ksiądz prałat Edward Skotnicki – to także NASZ CZŁOWIEK

Proboszcz parafii Niepokalanego Serca NMP w Kielcach ksiądz Edward Skotnicki osierocił społeczność morawicką 8 lat temu. Nie da się zapomnieć Jego pochówku w grobie księży kanoników na Starym Cmentarzu w Kielcach. Za Jego duszę modliło się ponad 150 księży z diecezji kieleckiej. Biskup Kazimierz Ryczan w pożegnalnej mowie podkreślił, że „ksiądz prałat Skotnicki stał się własnością Kielc”– a nam się wydawało, że „własnością ludzi,” bo przecież żegnali księdza prałata włodarze miasta, powiatu i województwa, ludzie kultury i oświaty, inteligencja i chłopi, organizacje i stowarzyszenia, emeryci i młodzież, biedni, głodni, bezdomni i schorowani i ci, którzy przy boku tego duchownego odnajdywali sens życia. Ksiądz Edward był szanowany, kochany i potrzebny. Społeczność Morawicy do dzisiaj mówi o księdzu—„NASZ CZŁOWIEK”. Takie miano, w październiku 2004 roku, nadała księdzu Edwardowi Skotnickiemu kapituła działająca przy Towarzystwie Przyjaciół Ziemi Morawickiej. O zasługach księdza prałata można przeczytać w książce Stąd nasz ród (2002) autorstwa Danuty Parol, a także zachwycić się Jego osobowością w książce Danieli Kowalskiej Spotkania z Człowiekiem (2011)

Autorka książki Spotkania z Człowiekiem twierdzi, że ofiarowała Panu Bogu 62 osoby z których można brać przykład, stawiać za wzór przede wszystkim dla młodzieży. Bohaterowie książki swoim postępowaniem, ofiarowaniem swojego czasu i siebie innym, są potwierdzeniem, że wielu jest dobrych ludzi, trzeba tylko nauczyć się patrzeć sercem, a Miłosierny Bóg weźmie to pod uwagę, tak jak w chwili licytowania się z Mojżeszem o uratowanie Sodomy i Gomory. To nie był chyba przypadek, że podczas ciężkiej choroby księdza wiele serdeczności okazywali Mu także i bohaterowie książki Spotkania z Człowiekiem. Mowa tu, o Danucie Parol, Zofii Soboń, Irenie Drab, Amelii Sołtysiak, Marku Skuzie, śp. pastorze Januszu Daszucie, czy też Józefie Snochowskim. Oni przez 8 lat czerpali od księdza wiedzę o życiu, utwardzali sobie grunt, by łatwiej mogli pielgrzymować do Boga. Mimo woli, z czasem, obserwując święte życie tego skromnego, cichego, schorowanego, a jakże pracowitego duchownego stawali się mimo woli krok po kroku lepsi. Odwiedzali księdza w domu, w szpitalu, modlili się razem z Nim, przynosili podarki.

Ksiądz prałat przyjeżdżał do Morawicy na wszystkie cykliczne „Spotkania z Człowiekiem” organizowane przez Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Morawickiej, podobnie zresztą jak burmistrz Marian Buras. Ich obecność, życzliwe słowa kierowane do bohaterów cyklicznych imprez, wręczanie dyplomów i kwiatów nadawały spotkaniom rangi, spełniały zamierzony cel.

Ksiądz prałat Edward Skotnicki obchodził w maju 2007 roku jubileusz 49 lat służby kapłańskiej i 20- lecie objęcia probostwa w kościele pod wezwaniem Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny w Kielcach. Redaktor Danuta Parol przeprowadziła z Jubilatem obszerny wywiad pt. Nie odprawiaj ubogich bez wsparcia opublikowany w 3 numerze gazety parafialnej „Pokój serca” z podtytułem Moje niepokalane serce zwycięży, założonej w 2004 roku wspólnie z prałatem Skotnickim.

Kiedy odwiedziliśmy księdza ostatni raz w szpitalu. Ciężko oddychał. Na głowie miał wełnianą czapkę. – Zimno mi jest, a ponoć najwięcej ciepła ucieka przez głowę – wytłumaczył.– Dziękuję za wasze dary. Nie mogę jeść, ale chętnie napiłbym się gorącego kompotu z jabłek – powiedział, nie wierząc, że to życzenie będzie natychmiast spełnione, bo kompot można było ugotować na kuchence szpitalnej. Ksiądz wypił… z takim apetytem!

Odwiedziłam księdza również w Wielki Piątek w Jego mieszkaniu. Był bardzo słaby, ale uśmiechnął się na   widok pełnego koszyczka ozdóbek wielkanocnych wykonanych małymi raczkami przedszkolaków z Morawicy. Postawił koszyczek przy białej okazałej figurce Matki Boskiej. – Prawda, ze piękna jest ta moja Matka Boska? – Chciałabym  mieć taką silną wiarę jak ksiądz – powiedziałam – a ksiądz na to: „ Dziecko, ja nie wierzę, ja to wiem!. Podczas codziennych spacerów bacznie przyglądałem się podszyciu leśnemu. Nie napotkałem roślinki o takiej samym kształcie, o podobnych listkach, a nawet kolorze. Sama natura nie mogła tego dokonać. To dzieło Ducha Świętego”. W Wielki Piątek widzieliśmy się po raz ostatni. Irena Drab załatwiła księdzu aparat wspomagający oddychanie. Nie dotarł na czas. Rano, 20 kwietnia 2012, w piątek– ksiądz prałat Edward Skotnicki nas opuścił.

Budowniczy kościołów, kaplic, domów parafialnych, przyjaciel niepełnosprawnych, karmiciel głodnych, opiekun bezdomnych pozostawił po sobie trwałe ślady.  Wspominając księdza Edwarda Skotnickiego mówi się:

„TO BYŁ ŚWIĘTY CZŁOWIEK”.

 Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie…

Daniela Kowalska

Nadzwyczajne odwiedziny

To był Wielki Piątek 2012 roku. Prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Morawickiej Zofia Soboń przygotowała dla księdza prałata Edwarda Skotnickiego świąteczne upominki wykonane zręcznymi rączkami przedszkolaków. Wręczenie ich przypadło mnie.

Kochaliśmy wszyscy księdza Edwarda, proboszcza parafii Niepokalanego Serca NMP w Kielcach. Był nam bardzo bliski. I to nie tylko za zasługi jakie położył dla kościoła, oświaty, kombatantów, trudnej młodzieży, głodnych, bezdomnych, ale dla księdza nietuzinkowej osobowości, ojcowskiego spojrzenia, przyjacielskiego uścisku dłoni. Od października 2014 roku został naszym Człowiekiem. Takie miano nadała mu Kapituła poszukująca wzorców dla ludzi błąkających się po omacku w naszym trudnym życiu. Ksiądz traktował ten tytuł bardzo poważnie. Nie opuścił ani jednego „Spotkania z Człowiekiem”. Jego pobyt na tych uroczystościach był zaszczytem dla organizatorów. Jego krótka przemowa – nauką pozostającą na długo w sercu.

Wręczenie upominków świątecznych i moje odwiedziny sprawiły księdzu widoczną radość. Postawił koszyczek przed okazała figurką Matki Boskiej i wpatrując się w Nią rozkochanymi oczyma powiedział: „Czyż nie jest piękna ta moja Matka Boska?” Lubiłam z księdzem rozmawiać. Czasem nasze gorące telefoniczne dysputy trwały do późnego wieczoru. – Zazdroszczę księdzu, że tak mocno wierzy w istnienie Boga – powiedziałam kiedyś. Odpowiedział: „Dziecko, ja nie wierze, ja to wiem”.

Ksiądz był przez parę lat bardzo chory. Po obiedzie miał zwyczaj spacerować po lesie. Przyglądał się wszystkim roślinkom leśnym i stwierdził, że jedna do drugiej nie jest podobna. Każdy ma inny zapach, inny odcień zieleni, każdy listek misternie wyrzeźbiony. – Czyż to może być dzieło natury? – zapytał.

W Wielki Piątek 2012 roku ksiądz prałat był bardzo osłabiony i poprosił mnie o zrobienie herbaty. Siedzieliśmy przy stole. Prałat położył rękę na mojej rozdygotanej dłoni i powiedział: „No, mów dziecko, co ci leży na sercu”. Nie chciałam się żalić na dolegliwości, których mi wówczas nie brakowało – nie wypadało przy chorym. Rozmawialiśmy o wszystkim… i nagle nie wiadomo dlaczego zaczęłam mówić o problemach duszy. Rozmowa zamieniła się w spowiedź. Zawsze marzyłam o takim przyjacielu, któremu można było by powiedzieć wszystko. Mówiłam, płakałam, słuchałam, a przyklejone gdzieś tam uczynki, które dusiły, ciążyły, zaczęły odrywały tak, jak nadmiar wydzieliny z dróg oddechowych.

Przypominałam sobie różne nieciekawe chwile w swoim życiu. Czasami zdawało mi się, że to nie ja mówię, że był tam jeszcze ktoś, kto wyświetlał sceny z czyjegoś życia, a ja się tylko z nim identyfikowałam.

Zbliżała się godzina 13-ta – pora odprawienia codziennej Mszy Świętej u księdza w domu. Uścisnęłam księdza ręce, a On wstał i pomału udał się w kierunku szafy. Wyjął olej chorych, namaścił mi ręce i czoło. Spojrzał na okazałą figurkę Matki Boskiej i jeszcze raz powtórzył: „Czyż nie piękna jest ta moja Matka Boska?” Rzeczywiście, biała figurka Matki Boskiej jakby skupiła na sobie przebijające się prze firanki promienie słońca i była taka… taka nieziemska.

Wychodząc, w drzwiach spotkałam księdza, który przyszedł odprawić Mszę Świętą. Wkładając płaszcz usłyszałam zdziwiony głos: „… w Wielki Piątek?”… i odpowiedź prałata – Ona tego potrzebowała. Jest bardzo chora.

Wyszłam jakby uzdrowiona. I tak było rzeczywiście. Przez siedem lata stopniowo znikały moje dolegliwości, które bardzo mi dokuczały. Byłam zdrowsza na ciele i duszy. Od tej pory odmawiam codziennie różaniec.Czytając Nowy Testament spotykam się z moim ukochanym Jezusem – rozmawiam z NIM. Wszystko to zawdzięczam księdzu prałatowi Edwardowi Skotnickiemu.

Ksiądz żył jeszcze dwa tygodnie. Pożegnał się z nami i poszedł w piątek 20 kwietnia 2020 roku spotkać się z Jego Piękną Matką Boską.

Pokój Jego duszy.

Galeria

Aktualności

Weekend na Zamku Królewskim w Chęcinach: Rycerskie potyczki i filmowa wędrówka z Panem Wołodyjowskim!

Miniony weekend na Zamku Królewskim w Chęcinach był prawdziwą gratką dla miłośników historii i rozrywki. Liczne atrakcje, przygotowane z myślą o turystach w każdym...

Polecamy