Z czym kojarzy się palma? Wiadomo -z białym piaskiem, lazurowym morzem gdzieś bardzo daleko, nieustającym słońcem. Zwykle kiedy o niej pomyślimy, widzimy jak z gracją pochyla się nad wodą, wyraźnie odznaczając się na tle błękitnego nieba. Przywołuje same miłe skojarzenia: urlop, swobodę, plażę, jest najczęściej fotografowaną rośliną z wakacji. I nic dziwnego, w końcu palma to „drzewo, które zaspokaja wszystkie potrzeby życia”.
Zrozumiałe, że usiłujemy, choć w maleńkim stopniu, przenieść te wrażenia do naszych domów i sadzimy jej odmiany w doniczkach. Rzadko kiedy udaje się jednak wyhodować taką, o jakiej marzymy. Wciąż nie ten klimat, gleba. I chociaż ostatnie lata są coraz gorętsze, to ciągle jeszcze nie takie warunki, jakich palma potrzebuje. Pozostaje nam cieszyć oko tymi sztucznymi, np.: na warszawskim rondzie gen. Charles’a de Gaulle’a. Tak sądziłam. Do niedawna, dopóki nie miałam okazji gościć w małej, podkieleckiej miejscowości Bieleckie Młyny, gdzie znajduje się gospodarstwo pana Waldemara i Ewy Kuźma.
Już od samego progu dom wita dywanem olbrzymich paproci, gąszczem okazałych rododendronów i zwojem pnących się bluszczy. Piękne, ale to dopiero widok z jego tyłu, wprawił mnie w osłupienie. Przez dłuższą chwilę wątpiłam w to, co widzę – przede mną rozpościerała się ogromna, kilkumetrowa palma daktylowa, tzw. Phoenix canariensis, nazywana też palmą królewską. Nic dziwnego. Jej sięgające prawie 5 metrów długości, pierzastozłożone liście, ukształtowane z kilkudziesięciu wąskich, ostro zakończonych, sztywnych listków o szorstkiej powierzchni i brzegach, były zaproszeniem do raju.
Z każdym kolejnym krokiem w jego głębinę, nie dowierzałam. Nad urokliwym, pełnym lilii, oczkiem wodnym, w którym leniwie pływały złociste karpie, jesiotry, młode karpie koi, kładła swe potężne, prawie dwumetrowe, liście Gunnera manicata, znana jako brazylijski gigant-rabarbar. Z łatwością dałaby schronienie przed deszczem kilku dorosłym osobom. Pan Waldemar odkrył przed nami niezwykły kwiatostan gunnery – zaskakującą rozmiarem maczugowatą kolbę. Obok, nie ustępując wielkością, rosła Colocasia esculenta (kolokazja jadalna), nieco dalej szorstkowiec Fortunego – jedna z najbardziej mrozoodpornych palm z dekoracyjnymi liśćmi w kształcie wachlarzy i pniem pokrytym brązowymi włóknami. Swoje miejsce znalazły też…. bananowce zarówno zielone jak czerwonolistne tzw. abisyńskie „Maurelii” oraz uginająca się pod dojrzałymi owocami, pomarańcza sycylijska. Jej sadzonkę przywiózł pan Waldemar z Grecji i – po dwóch latach hodowania w domu – przesadził do ogrodu, gdzie dopiero pokazała swoje możliwości. Podobnie zresztą jak palma karłatka, Cykas revoluta (sagowiec wygięty) – jedna z najstarszych roślin na świecie, wyglądem przypominająca palmę, ale z liśćmi jak u paproci, czy figowce albo powiększająca się kolekcja kaktusów, m.in.: tropikalna odmiana opuncji. Nieco w ukryciu rozrosły się bogato bambusy, będące dopełnieniem tej niezwykłej dżungli.
Ciężko było wierzyć w to, co roztaczało się dookoła, a jeszcze trudniej zrozumieć, jakim sposobem udało się wyhodować i utrzymywać w naszym klimacie takie rośliny? Skąd pomysł? Pan Waldemar, z uśmiechem, bezwiednie spojrzał na palmę daktylową, od której wszystko się zaczęło. Chciał, jak większość z nas, mieć kawałek wakacji i raju w domu. Kiedy ten „raj” – kupiony za 30 zł w hipermarkecie – zaczął zajmować coraz więcej miejsca w domu, postanowił zaryzykować i przesadził go do ogrodu. Z dalszą hodowlą pomógł internet i – co najważniejsze – kreatywność, upór i olbrzymia praca, bowiem, mimo wielu informacji, to jednak nic nie gwarantowało właściwej temperatury i klimatu. Problemem są ciągle zimy – tu rozwiązaniem okazał się(!!) domowy piec, na ekogroszek, od którego rurami, rozprowadzonymi głęboko w ziemi, doprowadzane jest ciepło do korzeni palm, cykasów, pomarańczy. Dodatkowo, każda z roślin, na sezon jesienno – zimowy otrzymuje swój własny „domek” – specjalne konstrukcje, kilkumetrowe, chroniące przed przemarznięciem. Nowatorski pomysł zdał egzamin – ogród wypełnił się tropikalną roślinnością, wzbogacaną o nowe sadzonki przywożone z podróży.
Dzieło pana Waldemara zostało docenione między innymi przez Maję Popielarską, która gościła tu ze swoim programem, czy też zapalonych palmiarzy z całego kraju, którzy od kilku lat przyjeżdżają na zorganizowane zloty. I choć pierwsze reakcje wielu osób ograniczały się do wymownego milczenia, to pan Waldemar cieszy się, że mu ”palma odbiła”. Gdy pierwsze promienie słońca zaczną mocniej przygrzewać, on – na wyciągnięcie ręki – ma swój, niesamowity, kawałek raju, z którego słusznie jest bardzo dumny.