Kiedyś ludzie spali z ludźmi, a teraz śpią z telefonami komórkowymi…
Kiedy usłyszymy pytanie o sposób komunikowania się, co odpowiemy? Telefon! Najszybszy, powszechny, nieodłączny element naszej codzienności. Doskonały wynalazek, bez którego nie potrafimy żyć.
Dziecko wychodzi z domu? Koniecznie z telefonem! Spotkanie ze znajomymi? Jest Facebook, WhatsApp, Messenger, Skype. Najświeższe wiadomości? Niezastąpiony Google. Zdjęcie, organizowanie imprez, zakupy, płatności, aktualności, książka, gazeta, umówienie lekarza, bezpieczeństwo – wszystko przez telefon. Błogosławieństwo i przekleństwo jednocześnie. Znak naszych czasów.
Jak to się stało, że od żartobliwego | „dwa razy w rynnę i raz w parapet” doszliśmy do bezprzewodowych, maleńkich pudełek mogących tak wiele?
Tu historia odsyła nas do przełomu lat 50-tych i 60-tych, kiedy szwedzki koncern Ericsson przedstawił pierwszy model telefonu. Ważył ok. 40 kg, wyglądem przypominał walizkę i raczej trudno było go zaakceptować.
3 września 1973 roku w Nowym Jorku firma Motorola pokazała światu model DynaTAC – przenośny telefon komórkowy, stworzony przez Martina Coopera, nazywany telefonem- cegłą albo telefonem – butem. Pierwsza rozmowa zakończyła się sukcesem, jednak trzeba było kolejnych 10-u lat, żeby Federalny Urząd Łączności USA wyraził zgodę na sprzedaż.
21 sierpnia 1983 roku przed sklepem Motoroli ustawiła się długa kolejka chętnych, mimo że cena telefonu wynosiła 3995 dolarów!
I tak bezprzewodowa komunikacja zawojowała świat, poszerzając nieustannie swoje możliwości.
Ciekawostki? Proszę. Oto kilka z nich. Pierwszy sms – 1992 rok, Wielka Brytania i 22-letni pracownik firmy telekomunikacyjnej, który wysłał wiadomość :”Wesołych Świąt”.
Pierwszy, gotowy do pobrania dzwonek – 1998 rok i zwariowany (kto go nie zna? )Crazy Frog.
Pierwszy aparat w telefonie – 2000 rok i Japonia. W Europie pojawił się dopiero w 2002.
2016 – aplikacja Pokemon GO.
A dziś? Do wyboru, do koloru. Modeli, funkcji, dodatków. Telefon stał się biżuterią, narzędziem pracy, zabawką, ratunkiem, bez niego „jak bez ręki”. Słusznie coraz częściej widać, że „Bardziej się troszczymy o swoje smartfony niż o siebie samych (Arianna Huffington) I słusznie coraz więcej głosów grzmiących o uzależnieniu od telefonu.
Fonoholizm dotyka nie tylko młodzież, ale i dorosłych. Z telefonem oglądamy filmy, czytamy książkę, jemy, rozmawiamy, zatracając rzeczywistość na rzecz wirtualnego świata. Osoby krążące po mieście z „nosem w telefonie” nie są rzadkością. Jak każda nowinka technologiczna, telefon ma swoje wady jak i zalety. Gdzie jest zatem granica, której przekroczenie zaczyna przynosić więcej szkód niż zalet? Czy jesteśmy w stanie wytrzymać bez zerkania w ekran, odbierania wiadomości, przeglądania internetu?
15 lipca, w Dniu bez telefonu komórkowego, spróbujmy podjąć takie wyzwanie, bo chociaż „wszystko jest dla ludzi”, to „we wszystkim trzeba mieć umiar”.
„ZetA”